sobota, 11 sierpnia 2018

31: Ty x To x Ty.

— Trzydzieści dziewięć i pół — oświadczył Killua, patrząc na termometr. — Mogłabyś już spokojnie iść do szpitala z taką temperaturą.

Nell skrzywiła się na te słowa, co zmartwiło Gona.

— Bardzo boli cię głowa?

— Troszkę — zaśmiała się, choć nie było jej do śmiechu. ,,Troszkę" oznaczało ból całej czaszki i zimno na ciele. Czuła się jakby ktoś podkręcił klimatyzację, mimo że w pokoju było całkiem ciepło, sądząc po ubiorze chłopaków. Miała ochotę po prostu iść spać, ale przecież nie mogła sobie od tak zasnąć, kiedy miała misję do wykonania. — Kiedy ruszamy?

— To zależy, kiedy wyzdrowiejesz — odparł Freecss, siadając na skraju łóżka. — W takim stanie możesz mieć problem z marszem, a co dopiero z walką.

— Nie mam zamiaru walczyć — odpowiedziała na to dziewczyna. — Chcę znaleźć rodziców i się zwinąć, zanim ten cały skrytobójca się zorientuje.

— Gon ma rację. — Zoldyck oparł się o ścianę i skrzyżował ręce na piersi. — W tym stanie jesteś totalnie bezużyteczna. Powinnaś się teraz skupić na sobie. Im szybciej wyzdrowiejesz, tym szybciej ruszymy do Fallen. Na w półżywa nikogo nie uratujesz.

Dziewczyna nadymała policzki w geście niezadowolenia, na co Killua przewrócił oczami, a Gon zaśmiał się cicho.

— Idę po świeżą wodę — oznajmił zielonowłosy, po czym wyszedł z pokoju, zostawiając Killuę i Nell samych. Kiedy tylko drzwi się za nim zamknęły, spojrzeli na siebie i jednocześni otworzyli usta by coś powiedzieć. Widząc to, zapadła cisza. 

— Nie możecie ze mną iść — zaczęła w końcu dziewczyna, zamykając oczy. Miała wrażenie, jakby ktoś pukał jej młotkiem w głowę i nie było to wcale przyjemnym uczuciem. Killua usiadł na łóżku i milczał przez chwilę. 

— Głupek z ciebie. Naprawdę myślisz, że zostawimy cię, gdy oznajmiłaś, że idziesz do miasta, w którym żyje skrytobójca?

— Czy on przypadkiem nie poluje na Zoldycków? — odpowiedziała pytaniem na pytanie. Znów milczenie. — Wyobraź sobie reakcję Gona, gdy ten cały Hashirako zabije cię na jego oczach...

— Hashikaruko, Nell — poprawił ją głosem pełnym powagi. — Nie sądzę, żebym dał się zabić. Po za tym, nawet nie wiem, czy on zdaje sobie sprawę jak wyglądam. 

— Mam nadzieję, że nie idziesz tam dla zemsty.

Killua uniósł brwi.

— Zemsty?

— Ponoć zaatakował kogoś z twojej rodziny, prawda? Mruczałeś coś o tym jak się pakowałam.

Kiwnął głową, czego ona nie widziała, dlatego po chwili zreflektował się cichym, potakującym mruknięciem.

— Nie mam o co się mścić. Moje rodzeństwo nie ucierpiało aż tak. Po za tym... Zabijanie to rodzinny biznes, nie robimy tego dla przyjemności. 

— Hmm...? — Nell otworzyła oczy i spojrzała na Zoldycka z zaciekawieniem. — Czyli gdybyś miał zlecenie, żeby mnie zabić... Zabiłbyś?

Zoldyck zamyślił się, słysząc to pytanie. Czerwonowłosa przeniosła spojrzenie na widok za oknem. Deszcz padał od kilku godzin, zalewając dachy i ulice. Lubiła szum, który mu towarzyszył. Mniej przepadała za dźwiękiem wody uderzającej o parapet, ale nie można mieć wszystkiego.

— Prawdopodobnie nie miałbym za wielkiego wyboru — oświadczył w końcu białowłosy. — Zlecenie to zlecenie. Gdybym nie zrobił tego ja, ktoś inny z rodziny dokończyłby za mnie robotę. Dlatego między innymi uciekłem. Nikt nie lubi jak ktoś inny decyduje o tym, co masz robić. 

Nell kiwnęła głową, w pełni rozumiejąc jego podejście... Z jakiegoś powodu. Naprawdę czuła, że rozumie. Może ich doświadczenia nie były aż tak różne, jak jej się wydawało. 

— W każdym razie... — Odchrząknęła, chcąc pozbyć się skrępowania. — Nie powinniście ze mną iść. I tak już dużo dla mnie zrobiliście. To będzie niebezpieczne, jeśli ze mną pójdziecie, może się wam-

— Daj sobie spokój — przerwał jej Killua. Zamilkła. — Po pierwsze, nie uświadamiaj mnie w czymś, o czym mam większe pojęcie od ciebie. Po drugie, żaden z nas sobie nie odpuści. Nie chcę wiedzieć, jak załamałby się Gon, gdybyś została zamordowana, a ja przekonałbym go, żeby cię zostawić. — Urwał na chwilę, patrząc na nią wyczekująco. Gdy skrzywiła się, upewniając go, że rozumie, kontynuował. — Zrozum, że dla Gona... Jeśli kogoś polubi, nie jest ważne jaki jest, ani co zrobił. Strata przyjaciela mogłaby go załamać.

I wtedy Nell zrozumiała. 

— On jeszcze nigdy nikogo tak naprawdę nie stracił, co nie?

Zoldyck kiwnął lekko głową. 

— Prawdopodobnie. 

To miało sens. Gon Freecss był w gruncie rzeczy dzieckiem. W dodatku, jego pogląd na świat różnił się od tego większości ludzi. Był taki... Niewinny. Z drugiej jednak strony, śmierć ludzi nie robiła na nim większego wrażenia. Jak mógł pozostawać uśmiechnięty, gdy tyle zła działo się wokół niego? Czy to na pewno było normalne? Co by się stało, gdyby kogoś stracił? Gdyby umarł ktoś mu bliski, jak Killua? Chociaż nie trzeba było dużo, żeby stać mu się bliskim. Nell miała świadomość, że Gon się do niej przywiązał przez te pół roku. Wiedziała też, że miał dużo mocy. Emanował nią, chociaż nie do końca wiedziała, na jakiej zasadzie to czuje. Gdyby wybuchł... Mogłoby być nieciekawie.

— Nad czym myślisz?

Spojrzała na Zoldycka i otworzyła usta, by mu odpowiedzieć, szybko jednak zmieniła zdanie.

— Nie ważne — odpowiedziała z uśmiechem. Nie musiał wiedzieć. To i tak niczego by nie zmieniło, a znając życie, już o tym myślał. — Prześpię się trochę. A ty idź poszukaj Gona, bo chyba się zgubił. 

Killua kiwnął głową i w spokoju obserwował, jak dziewczyna zakopuje się w kołdrę i zamyka oczy. Następnie wyszedł z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Gona rzeczywiście nie było długo i miał nadzieję, że nic mu się nie stało. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, nie zdziwiłby się, gdyby teraz jego przyjaciel był w śmiertelnym niebezpieczeństwie. 

Na szczęście, nie był. No chyba że śmiertelnym niebezpieczeństwem była recepcjonistka, ponieważ Gon stał przy recepcji i radośnie świergotał do kobiety, a ona słuchała go z wyraźnym zainteresowaniem. Kiedy spojrzała na Killuę, który właśnie wszedł do holu, Gon odwrócił się i uśmiechnął szeroko. Podszedł do Killuy, a woda w misce zafalowała pod wpływem kroków.

— Ty chyba wszędzie zjednasz sobie ludzi — zaśmiał się Zoldyck, na co Gon wzruszył ramionami, nie przestając się uśmiechać. 

— Chciałem się tylko czegoś dowiedzieć, ale dobrze mi się rozmawiało i się zagadałem. Co z Nell?

— Zasnęła — odparł Killua. Zielonowłosy kiwnął głową i razem wrócili do pokoju, gdzie chłopak zmienił Nell okład. Zoldyck przyglądał się temu w milczeniu, nie wiedząc jak na to zareagować. Patrząc na dziewczynę uświadomił sobie coś, o czym prawdopodobnie Gon albo nie myślał, albo jeszcze tego nie zrozumiał.

Ich przygoda z Nell powoli dobiegała końca. 

Te pół roku, które spędzili razem miało mieć swój koniec w przeciągu kilkudziesięciu godzin. Z jakiegoś powodu go to smuciło. Oczywiście, Nell była denerwująca na swój sposób. Głośna, pyskata, zbyt pewna siebie i płakała o byle co. Mimo to posiadała kilka pozytywnych cech i Killua bał się, że będzie przez nie za nią tęsknił. Za jej uśmiechem. Zrozumieniem. Złotymi, pełnymi radości oczami. Wymądrzaniem się. Za kłótniami z nią o byle błahostki. Za zapachem czekolady, którą pachniała, nie wiadomo dlaczego.

— Killua, wszystko w porządku?

Głos Gona wyrwał go z zamyślenia. Uniósł głowę i spojrzał na przyjaciela z dezorientacją.

— A co?

— Jesteś cały czerwony na twarzy — wyjaśnił Freecss z niepokojem. — Może ty też powinieneś się położyć?

— Może powinienem — wymruczał Killua z zawstydzeniem. Położył się na swoim łóżku i zamknął oczy, dziękując w myślach, że Gon w niektórych tematach był totalnie zielony.

**

Następnego dnia Nell czuła się o wiele lepiej, więc postanowili wyruszyć. Do Fallen z Sandcity mieli półtora dnia marszu. Zapłacili za nocleg, zrobili zapasy w sklepie i ruszyli w drogę.

W przeciwieństwie do dnia poprzedniego, niebo było bezchmurne, a słońce grzało niemiłosiernie. Nie zniechęciło ich to jednak, by wyruszyć - być może dlatego, że Nell nie brała pod uwagę innej opcji. Nie chcieli korzystać ze środków komunikacji, mimo że były dostępne. Po ostatniej przygodzie zgodnie stwierdzili, że skoro na tym odcinku drogi jest taki problem, mogą się przejść pieszo. Dopiero po południu, od przejeżdżającego kupca, dowiedzieli się, że połączenie Sandcity - Fallen zostało zawieszone ze względu na wczorajszy incydent. Wtedy jednak byli już daleko za miastem, więc nie robiło im to większej różnicy.




 Wieczorem upał zelżał, a krajobraz zaczął się zmieniać, im dalej brnęli przed siebie. Pustą przestrzeń zaczęły zastępować drzewa, aż w końcu szli przez las. Nie rozmawiali, zachowując czujność. Nikt nie chciał kolejnego porwania, a kto wiedział, co się działo w tej okolicy. 

Gdy zrobiło się zbyt ciemno na marsz, postanowili rozbić obóz. Killua i Gon poszli nazbierać gałęzi, a Nell została na środku trasy, wlepiając tępo wzrok w światło małej latarki, którą zawsze ze sobą nosiła.

Już jutro dotrą do Fallen. 

Nie wiedziała, co czuła w związku z tym faktem. Chaos w jej sercu dorównywał mętlikowi w jej głowie. Nie chciała się rozstawać z chłopakami, jednak z drugiej strony miała przeczucie, że powinna zmusić ich do zawrócenia. Coś było nie tak. Nie wiedziała, co robić. Słuchać się przeczucia, czy zdrowego rozsądku? Zazwyczaj polegała na intuicji, a ta podpowiadała jej, że nie powinna wpuścić chłopaków do Fallen. Z drugiej jednak strony, co ona miała do gadania? Zawsze mogli powiedzieć, że oni też chcą coś załatwić w mieście i nie mogła im tego zabronić. Mimo że chciała. 

Kiedy nastolatkowie wrócili, rozpalili ognisko. Nell przysłuchiwała się ich rozmowie, o jakiejś Wielorybiej Wyspie, ale szybko uciekł jej wątek i pochłonęły ją własne myśli.

W końcu, ostatnio sceneria jej snów się zmieniła i nie wiedziała, czy powinna się podzielić tym z chłopakami, czy po prostu trzymać język za zębami. Gdyby zdecydowałaby się im powiedzieć, mogłaby mieć pewność, że nie puszczą jej samej. Jednak im bliżej Fallen byli, tym więcej wspomnień napływało jej do głowy i upewniało w jednym - nie była dobrym człowiekiem. 

— Killua, Gon...

Chłopcy przerwali rozmowę i spojrzeli na nią z zaciekawieniem. Oderwała wzrok od ognia i spojrzała na nich.

— Błagam was, nie idźcie ze mną.

Zapanowało milczenie.

— Czemu tak mówisz, Nell? — Gon wyglądał na zasmuconego. — Nie chcesz z nami podróżować?

Pokręciła głową, czując, jak gardło ściska jej się z żalu. Jak miała im to wyjaśnić, żeby zrozumieli?

— Nie o to chodzi. Po prostu... Tam nie jest bezpiecznie!

— Wiemy to — Killua uśmiechnął się zadziornie. — A jak myślisz, czemu tam z tobą idziemy? 

— Nie pozwolimy cię skrzywdzić — dodał Gon, a ona nie wytrzymała. Czując jak do jej oczu napływają łzy, szybko położyła się na bluzie, którą wcześniej rozłożyła i zakryła twarz włosami. Nie pozwoliła sobie na długi płacz, tylko pojedyncze łzy popłynęły po jej nosie i policzku. Szybko starła je wierzchem dłoni. Nie mogła się mazgaić. 

Nie wiedziała, ile tak leżała, jednak po pewnym czasie usłyszała cichutkie chrapanie Gona. Killua dorzucił drewna do ogniska i westchnął. 

— A więc? Powiesz mi o co chodzi? — Wzdrygnęła się na bezpośrednie zwrócenie do niej. — Wiem, że nie śpisz — dodał już ciszej. Po chwili usłyszała szuranie. — Nell? — szepnął Zoldyck.

Jej oczy rozszerzyły się w przypływie zaskoczenia. Słyszała go blisko siebie. Za blisko.

Odwróciła się powoli, by z lekkim stresem odnotować, że chłopak leży bardzo blisko niej. Ich czoła dzieliły zaledwie centymetry. Było to trochę za mało jak na jej gust, ale z drugiej strony...

— Powiedz mi — szepnął ponownie. Jego oczy błyszczały w świetle płomieni ogniska. Wydawały się jeszcze bardziej niebieskie niż zazwyczaj. Jeszcze bardziej hipnotyzujące. Mogłaby patrzeć w nie godzinami. 

Bywało różnie między nią a Killuą. Na początku często się kłócili i wyzywali. Nie lubili się i nie wyobrażali sobie normalnego przebywania w swoim towarzystwie. Później jednak dużo się zdarzyło. Po jakimś czasie zaufali sobie. W tej chwili Nell zdawała sobie sprawę zarówno z wad jak i zalet chłopaka. Był irytujący, dziecinny, miał fioła na punkcie słodyczy. Zawsze myślał za wszystkich, przez co wydawało jej się z początku, że się wymądrzał. Później dopiero zrozumiała, że tak naprawdę szukał wyjścia z sytuacji dobrego dla nich wszystkich. Nawet dla niej. W końcu zaakceptował ją jako część drużyny. Jako przyjaciółkę. Nie wyśmiewał jej problemów, nie kpił z jej fobii, nie twierdził, że wie lepiej. Troszczył się również o nią, na swój pokręcony sposób. Nie chciał się do tego przyznać, ale chciał, żeby wiedziała. Żeby zauważyła. Pod tym względem był całkowitym przeciwieństwem Gona. Miał swoje wady i zalety. Nie był zimnokrwistym zabójcą, jak wcześniej myślała. Co prawda wiedziała, że potrafił zabić człowieka i się tym specjalnie nie przejąć, ale był też zdolny do uczyć. Nie był maszyną do zabijania. 

— Nell?

— Jestem złym człowiekiem, Killua — szepnęła. — W moich snach... Nie. W moich wspomnieniach... — przełknęła ślinę. — Zabijałam ludzi. Wiele. Zapewne czasem nawet niewinnych. Nie wiem dlaczego. Po za tym... Mam wrażenie, że kiedy wejdziecie ze mną do Fallen, zginiecie. Mam nadzieję, że moje wspomnienia wrócą, gdy tam dotrzemy, ale mogę nie być już tą Nell, którą poznaliście. Nie wiem, co mnie spotkało. Może straciłam pamięć z własnej winy. Może zobaczyłam coś, co mnie przerosło i postanowiłam zapomnieć. Jeśli odzyskam te wspomnienia... Jeśli rzeczywiście jestem tak złym człowiekiem...

— Nie jesteś raczej gorsza niż ja — zażartował Killua z lekkim uśmieszkiem błąkającym mu się po ustach. Parsknęła śmiechem.

— Tego nie wiesz.

— To prawda — przytaknął jej. — Ale znam siebie. Wiem, co robiłem w życiu. Nie zliczę ilu ludzi zabiłem. Nie zawsze byli to źli ludzie. To była moja praca i tego się trzymałem. Nie wiem, czy to było złe. Kto niby może to wiedzieć? Niby z jakiej racji ktoś mi ma narzucać swoją definicję dobra i zła?

Uniosła brwi, powoli rozumiejąc o co mu chodziło.

— Killua...

— Twoje wspomnienia tworzą to jaka jesteś. Ale ty sama również o tym decydujesz. Bez względu na to, co robiłaś... Kim byłaś... Możesz podjąć decyzję, kim chcesz być. Nie musisz słuchać ludzi, którzy mówią ci jak masz żyć. W końcu... To twoje życie, Nell. A ty to ty. Z biegiem czasu możesz się zmienić, ale dalej będziesz sobą. Po prostu... — urwał na chwilę, szukając właściwych słów. — Będziesz miała więcej wspomnień, które mogą cię wkurzać. 

Uśmiechnęła się na jego słowa. Czuła, że jej policzki płoną, ale nie przejęła się tym zbytnio. Killua też był czerwony i to zapewne bardziej niż ona. Chciała, żeby też się w niej zakochał. Jednak czas, żeby to osiągnąć, dobiegł końca. Zbyt długo bała się przyznać do swoich uczuć sama przed sobą, by coś z nimi zrobić. Dlatego zaniechała tego, na co miała tak wielką ochotę.

Gdyby tylko wiedziała, że serce Killuy biło tak samo szybko, być może jednak by go pocałowała...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz