sobota, 8 września 2018

33: By x Ją x Uratować.

Nie mógł powiedzieć, że się tego nie spodziewał. W końcu, od początku jej nie ufał. Mimo to... Jego nienawiść pewnego dnia wyparowała. Zazdrość również. Zdarzył się przyzwyczaić do Nell, a nawet ją polubić. Tylko dlaczego zdrada kogoś, kogo tylko lubił, bolała tak bardzo?

— Wykorzystałeś ją.

Jego usta poruszyły się szybciej niż zdążył pomyśleć. W tej chwili nie przyjmował do świadomości faktu, że mogłaby zrobić to świadomie. Świadczyły o tym chociażby jej ostatnie, powiedziane do niego słowa, jak i reakcja. Zależało jej, żeby nie myślał o niej źle. 

Kirei zaśmiał się i uklęknął, by podnieść ciało nieprzytomnej siostry.

— Tak i nie — odpowiedział. Jego złote oczy były pełne szczęścia, co z jakiegoś powodu irytowało młodego Zoldycka. — Widzisz, to ona wymyśliła ten plan. Kiedy twój dziadek zamordował naszych rodziców, była jeszcze dzieckiem. A dziećmi łatwo się manipuluje. Trzeba tylko wiedzieć jak do nich mówić. 

— To nie jest twoja siostra, prawda? — spytał Zoldyck. — Chcesz nas skłócić. Nie uda ci się to. 

Kirei westchnął, słysząc to, a Gon podbiegł do Killuy i stanął obok niego. W tej chwili stali prawie identycznie - na ugiętych nogach, lekko pochyleni, w każdej chwili gotowi do ucieczki bądź ataku.

— Nie słyszałeś, co wcześniej powiedziałem? To ONA wymyśliła plan jak się zemścić na Zoldyckach, od deski do deski. Łącznie z utratą pamięci i jej zniknięciem. Niestety, nie mieliśmy zbyt licznej rodziny, a po ataku na Fallen, nie przeżył też nikt z naszych znajomych. 

Killua zdrętwiał, słysząc to. Szybko połączył fakty z tym, co wiedział i wnioski, do jakich doszedł, całkowicie mu się nie spodobały.

— Nikt nie wiedział, jak wygląda Nell.

Hashikaruko kiwnął głową. 

— Wcielenie naszego planu było dziecinnie proste. Najtrudniejszym punktem okazało się znalezienie zastępstwa za Zoey. Och, przepraszam, wy wolicie Nell. — Oparł się plecami o filar i włożył ręce do kieszeni spodni. — No wiecie. Wszystko musiało być wiarygodne. Nawet musiałem się przywiązać do tej dziewczyny, żeby potem było mi autentycznie przykro, jak któryś z Zoldycków ją zabije. Strasznie upierdliwe, ale Zuzu powiedziała, że jestem kiepskim aktorem. Naprawdę się wkurzyłem, jak Illumi rozerwał ją na strzępy. No ale czego się nie robi dla zemsty.

— Czyli wykorzystałeś zarówno Nell, jak i niewinną dziewczynę — podsumował Zoldyck.

Kirei na te słowa tylko wzruszył ramionami.

— Umarła w słusznej sprawie. 


Killua skrzywił się z niesmakiem, a Gon zacisnął pięści. Jego złość była wręcz nie do opisania. Nie obchodziło go kim był Kirei, jak bardzo przewyższał go siłą, ani że był spokrewniony z Nell. To przez Hashikaruko dziewczyna leżała nieprzytomna na podłodze, zginęli ludzie, a teraz chciał zabić jego przyjaciela. Ten chłopak był zdecydowanie zły. 

— Twoje osobiste sprawy to nie powód, żeby mordować ludzi!

Tymczasem młody Zoldyck ani przez chwilę nie przejął się losem martwej dziewczyny. Nie ruszyła go też zbytnio opowieść szatyna. Nie on jeden nienawidził Zoldycków. Killua wiedział jednak, że nie może go zlekceważyć. Spojrzał na nieprzytomną Nell, po czym zaczął rozpatrywać drogę ucieczki. Bezpośrednia walka nie wchodziła raczej w grę. Gdyby zdążył chwycić Nell i rozbić okno, a potem przez nie wyskoczyć... Ukrycie się wśród domów ułatwiło by im ucieczkę.

— Nawet o tym nie myśl, Zoldyck. 

Białowłosy uniósł wzrok na Kirei'a, a ten zaśmiał się na jego zaskoczone spojrzenie.

— Ucieczka jest bezcelowa. Szczególnie, że to nie ze mną będziecie walczyć.

Killua i Gon wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

— Nell nigdy nie zrobiła by nam krzywdy — odparł Freecss pewnym tonem. Na te słowa Kirei uśmiechnął się szeroko.

— Masz rację, Nell raczej nie. Ale Zoey już owszem. Prawda, Zoey?

Dwójka nastolatków w napięciu patrzyła, jak czerwonowłosa wstaje powoli z podłogi. Jej oczy, jeszcze niedawno przepełnione przerażeniem i rozpaczą, teraz nie wyrażały nic. Jakby była... Martwa. Zoldyck odruchowo cofnął się o krok i pociągnął Gona do tyłu, lekko zasłaniając go własnym ciałem. Sytuacja nie przedstawiała się za ciekawie. Nie chciał walczyć przeciwko Nell i był pewien, że Gon również. Ona jednak nie wyglądała, jakby była świadoma czegokolwiek. Po prostu stała i patrzyła na nich tymi pustymi oczami, z twarzą nie wyrażającą jakichkolwiek emocji. Nie wyglądała jak ta Nell, którą znali. Ile w ogóle było prawdy w tej dziewczynie, która pomogła im w Oregonie i z nimi podróżowała? Czy to wszystko miało na celu oszukanie go? Sprawienie, żeby jej zaufał? Miał nadzieję, że nie. 

— Bo widzisz, Zoey od dawna chciała zabić jakiegoś Zoldycka — ciągnął dalej Kirei, jak gdyby nigdy nic. — Trochę w tym mojej zasługi. Powiedziałem jej kilka rzeczy o twojej rodzinie, skłamałem o naszej... Biedna chłonęła wszystko jak gąbka. Mała, naiwna, Zoey. 

Skrytobójca podszedł do dziewczyny i przytulił ją od tyłu, oplatając jej ciało rękami. Killua na ten gest zrobił krok do przodu, na co szatyn uniósł brwi. 

— O, ciekawe. Czyżby ci się nie podobało, że ją dotykam? 

— Oczywiście że tak, psycholu! — warknął na to białowłosy, czym zaskarbił sobie lekko zaskoczone spojrzenie Gona. — Zabieraj łapy. 

— Jak sobie życzysz. — Kirei z uśmiechem odsunął ręce od tali czerwonowłosej, po czym, dalej patrząc na Killuę, przysunął usta do ucha dziewczyny. —  Zrobisz coś dla brata, Zoey?

Nell kiwnęła głową, dalej nie okazując żadnej emocji.

— Nell... — Gon zrobił krok w jej stronę, jednak Killua zagrodził mu przejście. Kirei przeniósł spojrzenie na bruneta i uśmiech znikł z jego twarzy. 

— Zabij ich.

Nastolatka ponownie kiwnęła głową i potem wszystko działo się bardzo szybko. Jej oczy zmieniły kolor na wściekle pomarańczowy. Rzuciła się na Gona, jednak ten nie ruszył się ani o milimetr, nie wierząc, że dziewczyna byłaby w stanie coś mu zrobić. Na szczęście Killua szybciej pozbył się złudzeń - chwycił przyjaciela za ramię, robiąc z niego podpórkę, skoczył i z siłą, by nie zabić, kopnął dziewczynę z półobrotu. Nell przebiła się przez szybę i przeleciała kilka dobrych metrów, nim upadła z łoskotem na ziemię, hamując pęd na ścieżce.

— Wiejemy!

Zoldyck chwycił przyjaciela za nadgarstek i wyciągnął go z domu, odprowadzony czujnym wzrokiem szatyna, który powoli podążył za nimi. Roześmiał się, widząc, jak Killua uparcie cięgnie Freecessa w stronę wyjścia z miasteczka

— Nie uciekniecie, idioci! To, że żyjecie, może być potem uciążliwe, więc pozwolę Nell zabić was, nim odzyska świadomość. Potem wcisnę jej kit, że sami się pozabijaliście, a ona próbowała was powstrzymać! 

Białowłosy zacisnął zęby, mając ochotę zawrócić i rozerwać skrytobójcę na strzępy. Był jak natrętny, wyjątkowo irytujący owad.

— Killua, czekaj! — Gon zrównał z nim krok, jednocześnie próbując wyrwać nadgarstek z uścisku. — Nie możemy jej tu zostawić!

— Nie możemy dać się zabić! — odpowiedział na to Zoldyck, ciągnąc przyjaciela między domy. Wpadł do jednego z nich i zamknął za sobą drzwi, wiedząc, że to kwestia kilku chwil nim Nell ich znajdzie. Kucnął pod ścianą i i zmusił do tego Gona, chcąc jak najszybciej przekazać mu to, co zrozumiał. — Posłuchaj uważnie. Nell nie wie, co robi i nie wiem, czy potrafimy ją z tego wybudzić. Z tego, co zrozumiałem, odzyska świadomość, jak wrócą jej wspomnienia. Ale skoro to była zasadzka wymyślona przez nią, możliwe, że i po tym będzie chciała nas zabić.

— Nie będzie — powiedział twardo Gon.

— Tego nie wiesz...

— Zależy jej na nas. — Freecss trzymał się swojego zdania, Killuę denerwował ten fakt, ponieważ nie miał czasu się z nim kłócić. — Gdyby tak nie było, nie upierała by się, żebyśmy z nią nie szli. Mam wrażenie, że podejrzewała, co się może wydarzyć. 

— Nie możemy dać się zabić — wszedł mu w słowo Zoldyck. — To może nie być łatwe. Jej aura się zmieniła. Nie wiemy niczego, co by nią wstrząsnęło na tyle, żeby cię ocknęła. Nie wiemy też, ile utrzyma się ten stan, w którym teraz jest. Musimy uciekać, inaczej nas zabije, rozumiesz?

Gon pokręcił głową, zaciskając dłonie w pięści.

— Nie pójdę bez niej.

W tym samym momencie drzwi wyleciały z zawiasów i uderzyły z impetem w przeciwległą ścianę. Chłopcy poderwali się z podłogi, w tym samym momencie, w którym Nell rzuciła się na Zoldycka. Chłopak w ostatniej chwili odskoczył i razem z Gonem wybiegł na zewnątrz. Nie uciekli daleko, gdy odgłos tłuczonego szkła upewnił ich w przekonaniu, że pościg trwa. 

Killua pierwszy raz czuł się tak rozdarty. Nie chciał z nią walczyć. Jednak jej celem mógł być też Gon, a on nie miał zamiaru pozwolić go zabić. 

— Killua, rozdzielmy się — zaproponował Gon. — Ona jest jedna, nas jest dwóch.

— Odpada. — Białowłosy nawet na niego nie spojrzał. — Jeśli się rozdzielimy, Kirei dołączy do tej pseudo walki. Nie mamy szans z takim duetem. Z pomocą Nell może zdołalibyśmy go zabić, ale tak... To skrytobójca, Gon. Jego branża i ta mojej rodziny, zbytnio się nie różnią. On jest niebezpieczny. 

— Dobrze, że wiesz chociaż to. — Spojrzeli w górę, by ujrzeć Kirei'a siedzącego na jednym z dachów. Chłopak uśmiechnął się i wskazał na coś ręką. — Za wami. 

Killua z całej siły odepchnął Gona, przez co pięść Nell dosięgła jego żeber, a siła uderzenia odrzuciła go do tyłu. Przejechał po ziemi dobre kilka metrów, zdzierając ręce i nogi na żwirowej ścieżce. Stęknął, gdy brakło mu powietrza, zaraz jednak był znów na nogach. Tym razem miał zamiar oddać, bez względu na to, jak bardzo mu to nie odpowiadało. Nie wiedział, co się z nim działo. Przecież nigdy specjalnie jej nie lubił. Dlaczego więc w tak ważnym momencie miał ochotę dać się zabić? Dlaczego przerastała go walka z Nell? Gdyby tylko trochę się postarał, mógłby ją trwale uszkodzić i kupić im trochę czasu. Problem w tym, że nie mógł się do tego zmusić. Zastanawiał się, czy to rzeczywiście własne uczucia nim targały, czy może Kirei mieszał mu w głowie. W końcu, nie miał pojęcia na czym polegała jego specjalność. Widział też wyraźnie, że Nell też nie używała wobec nich jakiejś specjalnej siły. Cała ta próba zabicia ich przypominała bardziej zabawę w berka.

Otrzepał ubranie i skupił się na nenie. Musiał unieszkodliwić Nell i uciec z Gonem w jakieś bezpieczne miejsce.  Nie było innego sposobu niż walka. Wiedział, że ma nad Nell przewagę. Potrafił używać specjalności. Czuł, jak przez jego ciało przebiegają wiązki elektryczne. Jego włosy nastroszyły się pod ich wpływem. I zaatakowałby, gdyby między niego a Nell nie wszedł Gon.

— Poczekaj, Killua.

Białowłosy przystanął w półkroku, mając złe przeczucia. Tymczasem Gon spojrzał na czerwonowłosą, zaciskając ponownie pięści w złości. To wszystko było winą tego skrytobójcy. Nie miał zamiaru grać na jego zasadach. 

— Hej, Nell. Słyszysz mnie? To ja, Gon. Podróżujemy razem. Jesteśmy przyjaciółmi. 

Na te słowa, dziewczyna lekko drgnęła. Killua, gotowy do ataku, zerknął na dach. Kirei w dalszym ciągu na nim siedział, widocznie rozbawiony. Deszcz już dawno przerodził się w lekką mżawkę, jednak nikt nie miał czasu przejmować się takimi drobiazgami. 

— To nic nie da, chłopczyku — odezwał się szatyn po chwili. — Ona cię nie rozumie. 

Zoldyck przeniósł spojrzenie na Nell. Skoro była skrytobójczynią, powinna była mieć do pewnego stopnia tolerancję na tortury. Woda od zawsze była świetnym przewodnikiem prądu. Gdyby udało mu się wyminąć Gona i ją unieszkodliwić... Czy Kirei wtedy zaatakuje? Illumi powiedział jasno, że nie jest nie do pokonania, ale trzeba na niego uważać. Nie mógł go zlekceważyć.

— Ne, Nell. Pamiętasz, jak mówiłaś, że boisz się, że jesteś złym człowiekiem? Nie musisz być zła. — Powoli szedł w jej stronę, stawiając tiptopowe kroczki. — Wiesz, świetnie się bawiłem przez ten cały czas. Nawet jak było trochę niebezpiecznie, wychodziliśmy z wszystkich sytuacji cało. Pomogłaś wielu ludziom, Nell. 

— Gon... — Killua, już głęboko zaniepokojony zachowaniem przyjaciela, ruszył w jego stronę. To się nie mogło udać.

Nell przerzuciła na niego spojrzenie i przyjęła pozycję bojową.

— Nie ruszaj się — powiedział Freecss, odwracając głowę lekko w bok. Następnie ponownie skupił uwagę na dziewczynie, cały czas idąc powoli w jej kierunku. — Nie jesteś zła, Nell... Nie jesteś zła, Zoey. Pomogłaś wielu ludziom. Uratowałaś mnie kilka razy. Nic nie poradzisz na to, kim się urodziłaś, ale nie musisz wybierać tej drogi. Możesz być kim chcesz. 

Miał ją na wyciągnięcie rąk. Z jakiegoś powodu, nie ruszała się, patrząc na niego beznamiętnie. Gon chciał sprawić, by jej oczy nabrały znów wyrazu. By śmiała się jak dawniej, przekomarzała z Killuą, zajadała czekoladą i próbowała czytać podczas podróży. Ufała mu. Gon o tym wiedział, wiedział też, że jej relacja z Killuą znacznie się polepszyła. Nie chciał tego wszystkiego zaprzepaścić, dlatego nie mógł uciec. Musieli zrobić wszystko, żeby ją uratować.

Kiedy był wystarczająco blisko, wyciągnął ręce i delikatnie objął dziewczynę. Wiedział, jak do niej dotrzeć.

— Kocham cię — szepnął jej do ucha. 

Killua zdrętwiał w przerażeniu, gdy ręka dziewczyny przeszyła ciało bruneta.

###

Przesyłam miłość <3