piątek, 17 marca 2017

13: Jesteśmy x Drużyną.

otworzył oczy, pierwszym co zobaczył była... Ciemność. Czerń, nieprzejrzysta, przyprawiająca o ciarki. Głowa bolała go niemiłosiernie, tak jak i plecy oraz prawa ręka...

- Co się stało? - spytał sam siebie. Jego głos odbił się echem od ścian pomieszczenia i  poszybował w dal, zostawiając go w samotności.

 Kichnął cicho, co też poskutkowało długim echem. Było mu zimno. Gdziekolwiek się znajdował, nie było to przytulne miejsce. Wilgoć, chłód, to wszystko kojarzyło mu się z lochami...

- Gon?

Rozejrzał się w ciemnościach, słysząc swoje imię.

- Kurapika?

- Tak, to ja.

- Co się stało? Gdzie my jesteśmy? Nic nie widzę.

- Nie wiem. - Blondyn zaśmiał się cicho. - Też nic nie widzę. A co do tego co się stało... Nie pamiętasz?

Gon wiedział, że powinien wiedzieć, jednak w głowie miał całkowitą pustkę.

- Szliśmy do miejsca z przepowiedni...

- I gdy już dotarliśmy, ziemia się pod nami zapadła - dokończył za bruneta Kurapika i wzdrygnął się z zimna. - Chłodno tu..

Jak na potwierdzenie tych słów Gon znów kichnął.

Nagle w ciemnościach dostrzegł światełko. Małe, oświetlające tylko kawałek jakiegoś materiału. Następnie przesunęło się ono do góry, ukazując zarysy twarzy.

Gon wrzasnął odruchowo, cofając się o kilka kroków. Dopiero śmiech starszego kolegi uświadomił mu, że to nie duch...A po prostu Kurapika, który akurat na szczęście miał zapalniczkę w kieszeni.

Blondwłosy chłopak pochodził z zapalniczką jeszcze chwilę, starając rozeznać się w terenie przy tak niewielkim świetle. W końcu, ku uldze Gona, światło rozbłysło po pomieszczeniu przez zapaloną pochodnię.

Nastolatkowie rozejrzeli się automatycznie, mając nadzieję, że przynajmniej trochę rozeznają się w okolicy. Ceglane, stare ściany i betonowa podłoga. Co rusz jakieś pochodnie...

- Wygląda na to, że jesteśmy w jakimś korytarzu... Zapewne prowadzi on do kamienia - mruknął Kurapika, z zaniepokojeniem zauważając brak dwójki pozostałych towarzyszy. Gonowi również nie umknął ten fakt.

- Mam nadzieję, że trafili w jedno miejsce - powiedział brunet zmartwiony.

- Naprawdę? - Kurapika zdziwił się tym stwierdzeniem. Ten moment był dla niego przełomem - w końcu blondyn zrozumiał, w czym rzecz. Uniósł brwi, po czym lekko się zaśmiał. Oczywiście, że Gon nie zdawał sobie sprawy ze swoich uczuć. Tylko dlatego, że ich nie rozumiał, mówił w ten a nie inny sposób. Dla blondyna było to jednocześnie zabawne i urocze. Dowodziło, że Gon dalej jest dziecinny, a w jego przypadku było to dużą zaletą. - Masz rację. Nie należy się spieszyć.

- Co? - zdziwił się, nie rozumiejąc do czego nawiązuje przyjaciel. - Właśnie powinniśmy się pospieszyć. Nell...

- Co z nią?

- Nie wiesz? - zdziwił się brunet. - Zauważyłem to jak razem spaliśmy. Nell, ona... Panicznie boi się ciemności.

**

Mrok.

Otaczał ją z każdej strony.

Ciemność nieprzejrzysta, paraliżująca zmysły, pozbawiająca rozeznania w terenie.

Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! Zabierzcie mnie stąd! Zabierzcie! Ktokolwiek!!!

Chciała krzyknąć, jednak nie mogła zmusić się do otwarcia ust. Chciała się ruszyć, jednak roztrzęsione kończyny odmówiły jej posłuszeństwa. Siedziała więc, skulona, z kolanami podsuniętymi pod brodę, dłońmi kurczowo trzymając się za włosy.

Nie widzę.

Te dwa proste słowa sprawiły, że do jej oczu napłynęły łzy, a palce mocniej zacisnęły się na czerwonych kosmykach, powodując ból. Jedna cząsteczka w jej umyśle, malutka część rozsądku, nie ogarnięta paniką, podpowiadała jej, co powinna zrobić.

Musiała wstać. Musiała znaleźć przyjaciół. Musiała rozeznać się gdzie jest.

Dlaczego więc jedyne, czym umiała się przejąć, to ciemność? Dlaczego nie mogła się zmusić, by ruszyć choćby dłonią? By poluźnić uścisk na włosach, rozprostować nogi, wstać, zrobić coś racjonalnego?

Rusz się. Rusz się, rusz się, rusz się! Boję się... Wstań!... Boję się... Zabierzcie mnie stąd! Zabierzcie, zabierzcie, zabierzcie!

- Jest tu kto?

Głos. Znajomy głos. Killua.

Nie, tylko nie on. Wszyscy, tylko nie on!

Jej oddech przyspieszył wraz z zbliżającymi się ku niej krokami. Zmusiła się, by przesunąć się do tyłu. Gdy dotknęła plecami ściany, jej serce zaczęło bić jak szalone.

Zaszczute zwierzę. Tak się teraz czuła. Nie wiedziała, gdzie uciec. Nie mogła się skupić, jej myśli krążyły tylko wokół tego, czego nie widziała.

- Nell?

- NIE ZBLIŻAJ SIĘ! - wrzasnęła nagle. Jej krzyk słyszeli jeszcze przez kilka sekund, zanim umilkł w głębiach korytarzy.

Killua stał, całkowicie skołowany. Jego oczy zdążyły się już przyzwyczaić do ciemności panującej wokół, dzięki czemu widział nawet dosyć wyraźnie skuloną pod ścianą nastolatkę. Nie przypominała tej pewnej siebie dziewczyny, która jeszcze przed znalezieniem się w podziemiach przechwalała się swoją rolą w tej misji. Teraz... Czuł się jakby mia do czynienia z kompletnie obcą osobą.

- Nell...

Podszedł do niej, a ona rozpłakała się jak dziecko, chowając twarz we włosach.

- Odejdź!

- Boisz się?

- Odejdź! - krzyknęła ponownie. Westchnął, lekko poirytowany.

- Okej! Powodzenia w dotarciu na miejsce, Strażniczko - ostatnie słowo wypowiedział z lekką drwiną. Następnie odwrócił się gwałtownie i ruszył przed siebie, zostawiając ją za sobą. Nie krzyknęła za nim, by nawrócił. Nie wypowiedziała ani słowa. Nie słyszał niczego, oprócz jej szlochu i histerycznego oddechu.

Nie uszedł nawet dziesięciu metrów, gdy postanowił zawrócić. To nie tak, że ją lubił. Najchętniej zostawiłby ją tu na pastwę losu. Ale Gon... Nie wybaczyłby mu tego. Ich misja też nie miała bez niej sensu. Skoro tylko Strażnik wie, gdzie iść, niedługo zapewne by się zgubił...

Gdy ponownie stanął przed nią, zastał ją w takiej samej pozycji co wcześniej. Dopiero po chwili zrozumiał. Fobia. Nell miała fobię przed ciemnością.

Kucnął przed nią, zastanawiając się co zrobić. Nigdy nie miał styczności z osobami cierpiącymi na nyktofobie. Nie wiedział, jak sobie poradzić z Nell, która najwyraźniej nie chciała jego pomocy.

Co by zrobił Gon w takiej chwili?

Pytanie niby banalne, z pozoru nie mające większego sensu. Przecież nie był Gonem... Jednak odpowiedź na rozwiązanie problemu spadła jak z nieba.

W jednej chwili stanowczo nachylił się ku dziewczynie i zamknął ją w szczelnym uścisku. Czuł, jaka jest spięta, a jej ciałem wstrząsa szloch. Płytki oddech, dreszcze...

- P-Puść...!

- To tylko ja, Nell - szepnął jej do ucha.

Była przerażona. Jak mógł wcześniej tego nie zauważyć? Jakby się zastanowić, widział oznaki jej choroby. Chociażby to, że zawsze w pokoju musiał być jasny punkt. Nie pozwalała mu zasłonić okien przez które wpadało światło księżyca, gdy byli m Mistey. Zazwyczaj i tak spała z włączoną, małą lampką podręczną. Nigdy nie poruszała się po ciemniejszych uliczkach. Gdy podsumował to wszystko, wywnioskował jedno. Nell nigdy, ale to nigdy odkąd się poznali, nie przebywała w takich ciemnościach jak w tej chwili.

- Puść - wyszlochała. - Boję się.

- Nie puszczę - odpowiedział spokojnie. - Nie puszczę, dopóki się nie uspokoisz. Nie boisz się mnie, Nell. Boisz się ciemności.

- Killua...

- Spokojnie - ostrożnie zaczął masować jej plecy. Normalnie już dawno spaliłby buraka, ale teraz liczyło się tylko to, żeby ją uspokoić. Miał nadzieję, że to pomoże, w końcu jego siostrze pomagało. - Jestem tu. Nie jesteś sama. Niczego tu nie ma. Jesteśmy tu tylko my.

- Nie wierzę ci...

Światło. Potrzebne było mu światło. Ale skąd miał je wziąć? Przecież sobie nie wyczaruje...

- Właśnie!

Doznał olśnienia. Odsunął się od skołowanej dziewczyny i zamknął oczy, koncentrując się i wyciszając. Wyciągnął dłoń przed siebie i już po chwili między jego palcami zaczęły przepływać wiązki elektryczne, dając Nell trochę upragnionego światła. Następnie puścił kilka piorunów w głąb korytarza, przypadkiem zapalając pochodnie wiszące na ścianach. Gdy korytarz został oświetlony, chłopak odetchnął z ulgą.

- Widzisz? Nic tu nie ma - powiedział łagodnie, odwracając ku niej głowę. To, co zobaczył, całkowicie zbiło go z tropu. Spodziewał się przynajmniej fuknięcia, albo chociaż podziękowania... A Nell po prostu patrzyła. Na niego. Twarz miała czerwoną, nie wiedział jednak czy od płaczu, czy ze wstydu. Wyglądała śmiesznie z napuchniętymi oczami i policzkami, ale jakoś nie mógł zmusić się w tej chwili by z niej drwić.

- Zrób to jeszcze raz - powiedziała nagle. Głos miała cichy i zachrypnięty.

- Co mam zrobić? Puścić błyska-

- Przytul mnie.

Przez chwilę go zatkało. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Mówiła poważnie? Nie. Na pewno nie. Sprawdzała go. Na bank go sprawdzała.

- Chyba śnisz - odpowiedział drwiąco, po czym wstał z podłogi. - Skoro już nie masz ataku paniki, możemy iść dalej? Nie uśmiecha mi się spędzić tu reszty życia w twoim towarzystwie.

Ruszył przed siebie, ale po chwili odwrócił głowę by sprawdzić, czy idzie za nim. Tymczasem Nell otarła ostatnie łzy i wstała, otrzepując spódniczkę. W myślach przeklinała swoją pochopność i nagłą prośbę - zapomniała z kim ma do czynienia. To nie był Gon. Killua nie robił takich rzeczy bezinteresownie. Nie robił tego dla niej.

 Poczuła dziwny uścisk w płucach i dopiero po chwili zrozumiała, czym on był.

 Zażenowanie. 

I to samą sobą...

Parsknęła śmiechem, w który wdarła się nuta goryczy.

No tak - pomyślała z rozbawieniem. - Przecież on mnie nawet nie lubi. Jak mógłby...

W tym samym momencie jego dłoń chwyciła jej nadgarstek i już po chwili była w ramionach młodego Zoldyck'a. Zszokowana, dopiero po chwili zdołała odwzajemnić gest, wtulając się w jego ramię i obejmując go w talii. Był ciepły. Jego serce biło spokojnie, co w tej chwili było dla niej wybawieniem. Powoli uspokajała się w jego objęciach. Nie była to dla nich komfortowa sytuacja, jednak czerpali jakąś niewyjaśnioną przyjemność z tej chwilowej bliskości.

- To nie tak, że ci ufam. - Odezwał się nagle Killua, tuż przy jej uchu. - Ale jesteśmy drużyną, więc powinniśmy się wspierać...

Na te słowa, zalało ją przyjemne ciepło. Wyplątała się z jego objęć, po czym posłała mu najpiękniejszy uśmiech, jaki dotychczas widział.

- I z czego się tak cieszysz? - zdziwił się, unosząc brwi.

- Z niczego! - odpowiedziała ze śmiechem, po czym odwróciła się i podbiegła trochę do przodu. Nie widząc go przy swoim boku, odwróciła się ku białowłosemu, który szedł miarowym tempem. - Idziesz, Killua?

- Idę - mruknął, podbiegając do Nell.

Patrząc na radość wręcz wymalowaną na jej twarzy, przelotnie pomyślał, że nigdy nie zrozumie dziewczyn.

#####

Ale... Popłynęłam... 

Co tu się w ogóle dzieje? *śmiech* Zaczynam powoli tracić kontrolę nad postaciami. Znów robią co chcą XD Wątek z fobią Nell miał zając akapit, a zrobił się z tego rozdział... Ale wątek z Mistey też chciałam skończyć w dwóch rozdziałach, a wyszły cztery  #ToTyleWKwestiiPlanowania

Mam nadzieję, że się podobało, bo ja miałam niezłą zabawę podczas pisania tego^^ Wiem, trochę przynudzania, ale takie sceny też są potrzebne! *to tak na swoją obronę XD*

W następnych rozdziałach będzie się więcej działo, obiecuję :)

Do następnego!

#Meiko