wtorek, 21 czerwca 2016

5: Mistey cz.2

 Gdyby byli zwykłymi ludźmi, zapewne spanikowaliby, w chwili gdy kobieta założyła im opaski na oczy i związała nadgarstki za plecami. Normalnie zadawaliby dużo zbędnych pytań w stylu ,,Gdzie idziemy?'' jednak nie byli pierwszymi lepszymi ludźmi i Killua doskonale wiedział, ze nieznajoma kobieta już to zauważyła. Nie sądził jednak, by wiedziała, kim byli. Zapewne nawet się nie domyślała, co dawało im przewagę.
Irytował go sznur, którym miał związane ręce, jednak nie mógł nic z nim zrobić nie zdradzając się przy tym, więc ta opcja odpadała. Chcieli się przecież czegoś dowiedzieć, a przykrywka ,,nieszkodliwych dzieci" była wręcz idealna do tego zadania.

- Jest pani strasznie nieuprzejma, zawiązując nam oczy - odezwała się w końcu Nell, gdy po raz kolejny została pchnięta w przód.
- Nie odzywaj się niepytana, smarkulo.
- Nie mam w zwyczaju wykonywać czyichś poleceń - prychnęła dziewczyna, a Killua uśmiechnął się pod nosem. Może nie była taka zła, jak przypuszczał? Mimo że coś mu w niej szczególnie nie pasowało...

Nagle zatrzymali się, a kobieta zdjęła im przepaski z oczu, dzięki czemu mogli zobaczyć sporych rozmiarów, obskurne pomieszczenie. Żółty tynk miejscami odpadał z brudnych ścian. Na kryształowym żyrandolu osiadł się kurz, nie wspominając, że wielu kryształów brakowało, przez co ozdoba sprawiała wrażenie ,,nadgryzionego jabłka". Na szerokich i długich półkach za barem świeciły pustki, niektóre były nawet połamane. Nie trzeba było szczególnie się wysilać by domyślić się, że kiedyś pomieszczenie należało do bogatych ludzi. 

- Co tu się stało? - spytał Gon, ze skupieniem rozglądając się po pomieszczeniu, po chwili jednak przeniósł wzrok na brązowowłosą kobietę. - To pani dom?

Szatynka zmierzyła Gona podejrzliwym spojrzeniem, jednak widząc jego zatroskane spojrzenie zaśmiała się i rozwiązała sznur na jego nadgarstkach, zaraz po tym zrobiła to z pozostałą dwójką. 
Nell uśmiechnęła się z rozbawieniem, a Killua skrzywił się nieznacznie, pocierając nadgarstki chcąc pozbyć się nieprzyjemnego uczucia jakie pozostało po szorstkiej linie.

- Wybaczcie za te środki ostrożności, ale na moim miejscu zrobilibyście to samo - wyjaśniła kobieta, siadając na stołku barowym. Po chwili oparła plecy i łokcie na ladzie, przypatrując się uważnie trójce dzieciaków przed sobą. 

Natomiast nasza urocza trójeczka jakby nic sobie z tego nie robiła. Nell położyła się na podłodze, mrucząc pod nosem uwagi na temat czerwonego dywanu, który miejscami miał ogromne, wypalone dziury. Killua nie widząc większego sensu w całej sytuacji usiadł obok dziewczyny po turecku i podparł się rękami, wlepiając wzrok w sufit, rozumiejąc co dziewczyna chciała osiągnąć.

Gdy Gon uświadomił sobie, że został ,,sam na placu boju" lekko się zaniepokoił. Nie rozumiał, dlaczego ani Killua ani Nell nie wyrażali chęci rozmowy z kobietą, skoro chcieli się czegoś dowiedzieć. Postanowił jednak nie wnikać i sam zająć się sprawą, stwierdzając, że dwójka przyjaciół musiała mieć powód żeby zachowywać się tak a nie inaczej. 

- Kim pani jest? 

Kobieta uśmiechnęła się smutno i popatrzyła na chłopca jakby z lekkim zawodem, nie rozumiał jednak dlaczego. 

- Mówią na mnie Mirai - odpowiedziała lekkim tonem. - Jestem przywódczynią tutejszego ruchu oporu, A wy to?
- To Killua i Nell - wskazał na przyjaciół z uśmiechem. - A ja jestem, Gon!
- Gon Freecss? - dopytała szatynka, a chłopiec skinął głową zdziwiony.
- Skąd pani wiedziała?
- Twój ojciec powiedział, że tu przyjedziesz - zaśmiała się ponownie.
- Czyli tu był - mruknęła sennie szkarłatnowłosa. 

Miała dość tego dnia i najchętniej położyłaby się już spać, a na następny dzień ruszyła w dalszą drogę. Słowa kobiety dawały do zrozumienia, że Ging nie został w mieście, nie mieli więc czego tu szukać. Jednak chłopców zainteresowała zarówno kobieta jak i miasto, więc nie widziała szans by ruszyli się stąd w najbliższym czasie.

- Po co ruch oporu w mieście pełnym trupów? - spytał w końcu Killua. Cała ta sytuacja była podejrzana, dlatego jego ciało było w gotowości do ataku. Widział po Nell, że też nie była wyluzowana, mimo świetnych pozorów. Postanowił więc zaufać przeczuciu i bacznie obserwować sytuację.
- Widzicie wroga nie tam gdzie trzeba, małolaty. Nie musicie być tak spięci w mojej obecności. 
- Na naszym miejscu zrobiła by pani to samo - przedrzeźniła ją Nell, nie okazując jednak ani cienia rozbawienia. - Mogłaby nam pani wytłumaczyć, co się tu dzieje? Jeszcze pół roku temu byłam w tym mieście i tętniło ono życiem, a ludzi było tak dużo, że nie było mowy o przejeździe samochodem przez ulice...
- MIRAAAAAAAAAAAAAIIII!!!! - usłyszeli nagle, a po chwili drzwi z hukiem otworzyły się, uderzając z impetem o ścianę. Do pomieszczenia wpadł czerwonowłosy chłopak z szerokim uśmiechem na ustach. - MIRAI, PONOĆ MAMY NOWYCH!!! PRAWDA TO?
- Nie drzyj się tak, Nero - warknęła kobieta. Po jej luźnym zachowaniu z przed chwili nie zostało ani śladu. To nie nowi, tylko przejezdni, debilu. Jeżeli już podsłuchujesz, rób to dobrze!

Widząc zasmuconą minę chłopaka, szatynka mimowolnie uśmiechnęła się z satysfakcją, a Killua uważnie ją obserwując postanowił zapamiętać ten fakt.

Nero natomiast jakby nic sobie nie robiąc ze słów Mirai, podszedł do Gona i wyszczerzył się radośnie. Chwycił jego dłoń i potrząsnął nią energicznie w geście przywitania.

- Cześć! Jestem Nero, miło was poznać! Witamy w zespole!

Po chwili uścisnął również dłoń Killui, a Nell wyściskał jakby byli dobrymi przyjaciółmi, przez co dziewczyna doznała potężnego szoku, przez co młody zabójca.

- Mimo wszystko dalej nie wiemy co tu robimy.

- Ach, wytłumaczę wam - zaśmiał się Nero. - Wpakowaliście się w wielkie gówno, więc jesteście tu, żeby nam pomóc. 

- Pomóc w czym? - spytał zdezorientowany Gon,

- Dołączycie do Ruchu Oporu - powiedziała poważnie Mirai. - I pomożecie nam odbić miasto.





XDDXBK:<:PR<HQYFDNQWFSVI

Wybaczcie, będą co tydzień krótkie notki. Ale co tydzień! na pewno, inaczej nie dam rady :*