wtorek, 23 lutego 2016

4: Postój x W x Podróży

Dedyk Dla Roksi XDDD

Krótki, bo krótki, ale jest. Następny pojawi się za tydzień! Mam go już do połowy XD
Za wszystkie absurdy w tym rozdziale wińcie Roksi. To przez jej rozmowy ze mną i wspólne rozkminy... A wierzcie mi. I tak dużo pominęłam XD. Ale musiałam coś z tego dodać... Nie mogłam się powstrzymać xD
Miłego czytania!

*****************************************************

 Podczas swojego czternastoletniego życia, ta trójka dzieciaków przeżyła naprawdę wiele. Widzieli rzeczy, których nie powinni. Doświadczyli sytuacji tak groźnych, że ich rówieśnicy już dawno poumieraliby ze strachu. Ale jeszcze nigdy, przenigdy nie doświadczyli... Takiego upału.

  Chowając się w cieniu jedynego chyba drzewa w okolicy, Killua Nel oraz Gon leżeli na różowym kocyku i wycieńczeni spoglądali na skrawki nieba widoczne pomiędzy liśćmi korony, nie będąc w stanie się ruszyć.

- W takiej temperaturze nawet batony tracą smak - jęknął naburmuszony Zoldyck, odkładając roztopiony przysmak na siatkę. Nell przewróciła oczami i prychnęła cicho.
- Kto je czekoladę w takich temperaturach? Chyba tylko ty - zaśmiała się złośliwie, nawet na niego nie patrząc. Nie mogła więc zobaczyć jak białowłosy skrzywił się nieznacznie w przypływie irytacji.
- Gdybym miał siłę, kopnąłbym cię w nogę - powiedział zezłoszczony. Dziewczyna zachichotała, przyjmując jego nieme wyzwanie.
- Gdybym miała siłę, oddałabym ci kopniakiem w biodro.
- Uderzyłbym cię w ramię.
- Oddałabym w twoje po drugiej stronie.
- Kopnąłbym cię w brzuch.
- Podkosiłabym cię i wyrżnąłbyś głową o ziemię.
- Jakby ci się udało, to zaraz sama leżałabyś na ziemi, głuupia.
- Sam jesteś, głupi!
- Głuupia, głupia,głupia, głupia!
- Zaraz do ciebie wstanę!
- Już się boję!
- A tak po za tym, to rodzice ci nie mówili, że dziewczyn się nie bije?
- No to mamy problem z głowy - zaśmiał się białowłosy. - Bo nie widzę tu żadnej dziewczyny.
- Nie żyjesz!

 Nell błyskawicznie poderwała się z miejsca i rzuciła na chłopaka z pięściami. Killua wstał i zwinnie uniknął ataku szkarłatnowłosej, po czym zaczęli się w zawrotnym tempie gonić wokół drzewa. Gon chciał nawet interweniować, jednak był zbyt zmęczony by zrobić cokolwiek, więc tylko raz poprosił żeby przestali a potem milczał. Po chwili jednak goniącej się dwójce brakło sił i padli na koc, jeszcze bardziej wycieńczeni niż byli.
 Mimo że byli na siebie źli, zaczęli się cicho śmiać, rozbawieni własną dziecinnością.

- Tak właściwie to jak u was jest? - spytała nagle Nell, przewracając się na brzuch by mieć chłopaków na widoku.
- U nas, czyli..? - Gon popatrzył na nią z dezorientacją wymalowaną w oczach.
- W domach, głuptasie - zaśmiała się dziewczyna.

Killua zamyślił się i podłożył dłonie pod głowę, za to Gon zaczął nawijać jak katarynka.

- Ja mieszkam na Wielorybiej wyspie! Jest mała i wszyscy się tam znają. Żyje na niej wiele dobrych ludzi! Mieszkam w małym domku z ciocią Mito i prababcią Abe. Ciocia zawsze robi smaczne obiady i ciągle się uśmiecha! Po praniu składa moje ubrania w równą kostkę i układa je do szafy, po czym mówi, żebym sprzątnął pokój i nie chodził w butach po domu. Babcia lubi spędzać czas w ogródku albo przed domem, patrząc na morze. Obie zawsze ciepło mnie witały jak wracałem z zabawy i się o mnie troszczyły. Są super!

- A mama? - Nell uniosła się na łokciu i zmierzyła bruneta wzrokiem.

- Nie znam mojej prawdziwej mamy - stwierdził chłopak zmieszany, śmiejąc się z zakłopotaniem. - Moją mamą jest ciocia Mito!

,,Dziwna logika'' - pomyślała dziewczyna, uśmiechając się do chłopaka.  Dla niej ciocia była ciocią, a brat bratem i mama mamą. Nie mogła zrozumieć jak można kogoś zastępować w czyjejś roli.

_ A u ciebie, Kill?

- U mnie...? - mruknął pod nosem, zamykając oczy. - Mam dużą posiadłość i ogromny dom. Zawsze panuje w nim półmrok i jest troszkę zimno. Matka lata od pokoju do pokoju między nami wszystkimi i pyta, czy czegoś nam nie trzeba, albo wychwala nasze umiejętności. Czasami robi sobie przerwę na herbatę, dzięki czemu przez chwilę mamy spokój. Nasz czas polega na trenowaniu umiejętności, nie mamy wolnej chwili dla siebie. Albo ćwiczymy, albo chodzimy na misje.

- Na misje?

- Nic ciekawego. - odparł wymijająco. - Co się tyczy rodzeństwa... Mam trzech braci i jedną siostrę.* Najstarszy, Illumi , ciągle wybywa z domu. Milluki siedzi cały czas w swoim pokoju przy komputerze i wyżera nam zapasy, które na jego żądanie przynosi mu służba, przez co ktoś ciągle musi latać po zakupy... Kalluto ciągle trzyma się naszej matki, chodząc za nią jak cień. Przynajmniej ta kobieta interesuje się nim na tyle, żeby dać nam spokój... A Alluka jest zamknięta w pokoju, jako że jest niebezpieczna. Przynajmniej ma światło w pokoju.

Nell patrzyła na chłopaka przez chwilę z totalnym zdezorientowaniem, jednak on miał spokojną minę, co sugerowało, że jednak nie żartuje.

- Nie macie światła w domu? - spytała rozbawiona.
- Rodzice oszczędzają na prądzie, dlatego większość domu jest nie oświetlona. U mojejgo ojca w komnacie nigdy nie widziałem jeszcze zapalonego światła. Zawsze tylko podświetlone jest miejsce, w którym siedzi. Ale Alluka dostałaby chyba kręćka w tak ciemnym pokoju, a tego nikt nie chce, więc u niej pali cię światło całą dobę. A, no i mamy psa Mike'a...
- Jest ogromny! - krzyknął z podekscytowaniem Gon, podrywając się do siadu. - Mówię ci! A żeby wejść do ich domu trzeba pchać potwornie ciężkie bramy!
- Wcale nie takie ciężkie...
- Mów za siebie! Ponoć sam otworzyłeś aż trzy bramy! My z Kurapiką i Leorio ledwo otworzyliśmy jedną!
- Chwilaaa - Nell również usiadła i zamyśliła się.

,,Alluka, Illumi, Milluki, Kalluto... Skąd ja znam te imiona?''

Spojrzała na Killuę podejrzliwie. Kim on był? Te oczy... Ten wygląd... Miała wrażenie jakby coś ważnego jej umykało. Coś naprawdę ważnego. Tak liczna rodzina... Niebezpieczna... Nadludzko silna...

- A gdzie mieszkacie tak dokładnie? - spytała niewinnie, prosząc w myślach, by nie wymienił tej nazwy, o której myślała.
- Na górze Kukuroo - odpowiedział białowłosy, patrząc na nią podejrzanie. Nie podobał mu się ten miły ton głosu. Stanowczo nie pasował do tej wrednej baby z jaką miał przed chwilą do czynienia.

W tym samym momencie złotooka połączyła wszystkie elementy swojej układanki i na jej twarzy pojawił się szok przemieszany z niedowierzaniem. Odsunęła się nieznacznie, jakby bojąc się, że chłopak zauważy i rzeczywiście, nie umknęło to jego uwadze.

- Ty.. - przełknęła nerwowo ślinę, by zmusić się do wypowiedzenia dalszej części zdania. - Ty jesteś Killua Zoldyck, mam rację?

Chłopcy popatrzyli po sobie zdziwieni.

- To ty nie wiedziałaś? - spytał zdezorientowany Gon. Killua uważnie obserwował jak dziewczyna napina mięśnie, jakby przygotowywała się do szybkiej i gwałtownej ucieczki.

Zabójca. Chłopak, który siedział przede mną i przypatrywał jej się w skupieniu był zabójcą na zlecenie.

Słyszała o rodzinie Zoldyck, bo kto nie słyszał? Za samo ich zdjęcie można było zgarnąć sporą sumkę. Najgroźniejsza rodzina na świecie i przez to najsławniejsza. Specjalistycznie wyszkolona, pielęgnująca tradycje fachowego zabijania od pokoleń. Nikt nie chciał mieć z nimi do czynienia, a już szczególnie ona. Jeżeli byłeś ich celem, nie miałeś szans na przeżycie. No chyba że zleceniodawca umarł albo się rozmyślił.
 Nie rozumiała tylko jednego. Bała się w niewielkim stopniu w porównaniu do złości jaka ją ogarnęła. Dlaczego? Przecież de facto on nic jej nie zrobił... I ten potworny żal...

- Boisz się? - bardziej stwierdził niż zapytał białowłosy. Dziewczyna zmierzyła go krytycznym spojrzeniem i poderwała się z miejsca.

- Kpisz sobie, kretynie?!- krzyknęła z niedowierzaniem. - Oczywiście, że się boję! Jesteś zabójcą! Myślisz, że jestem idiotką?! Wiem, że od urodzenia trenujecie zabijanie! Macie to we krwi! Jesteście potworami bez serca! Dla pieniędzy nie oszczędzicie nawet dziecka! - zatrzęsła się na wspomnienie, które brutalnie powróciło ze zdwojoną siłą.

- Nie wszyscy są tacy sami! - krzyknął Gon ze złością. W jego oczach dało się dostrzec determinację i upór. Killua oraz szkarłatnowłosa spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Akurat z jego strony nikt się nie spodziewał wybuchu. - Killua nie jest zły! To mój najlepszy przyjaciel! Nikt nie wybiera sobie rodziny w jakiej się urodził! Nie mamy na to wpływu! - wykrzyczał na jednym dechu co sprawiło, że zrobił się czerwony z braku powietrza. Minęła chwila zanim się uspokoił, jednak gdy to zrobił, dodał na koniec: - Nie oceniaj ludzi zanim ich dobrze nie poznasz.

To zdanie uderzyło zarówno w Nell jak i w Killuę. Popatrzyli na siebie niepewnie, jakby badając reakcję drugiej strony.

- Przepraszam - bąknęła cicho dziewczyna, wbijając wzrok w ziemię. W tym momencie kamyki pod jej stopami wydawały się najciekawszą rzeczą na świecie. - Po prostu... Widziałam kogoś z twojej rodziny w akcji kilka lat temu.

Westchnięcie,

Poderwała głowę i ich spojrzenia się spotkały, jednak chłopak szybko popatrzył w górę, zrywając kontakt wzrokowy.

- Skoro widziałaś kogoś z mojej rodziny przy wykonywaniu zlecenia, to nie dziwota, że się mnie boisz.
- Wcale się ciebie nie boje! - fuknęła odruchowo,
- Jaaasne. Trzęsiesz się ze strachu jak zbity pies! - uśmiechnął się kpiąco.
- Chciałbyś!
- Taka prawda. Mógłbym cię zabić w kilka sekund, głuupia.
- Sam jesteś głupi!
- Głuuuupia, głupia, głupia, głupia! - zaczął powtarzać ze śmiechem.

Nell stała przez chwilę bez ruchu, próbując opanować narastający w niej gniew, jednak po chwili nie wytrzymała.

- Nie dbam o to czy jesteś zabójcą, czy kimkolwiek innym! - warknęła z furią. - I tak cię własnoręcznie uduszę!

- Możesz próbować, głuuupia! - zaśmiał się chłopak, po czym wystawił perfidnie język w jej stronę, doprowadzając dziewczynę do szewskiej pasji. Po chwili na powrót gonili się po polanie, biegając wokół drzewa tudzież skacząc po nich. Gon bezskutecznie próbował ich zatrzymać. Skończyło się na tym, że bezwiednie sam stał się częścią gonitwy.

W pewnym momencie pozbierali w biegu swoje rzeczy i puścili się biegiem przed siebie, próbując uciec przed sobą wzajemnie. Gonitwa z morderczymi intencjami przemieniła się w klasycznego berka, sprawiając, że na ich twarzach zagościły uśmiechy.

I żadne z nich nie zauważyło, że miasteczko Mistey do którego zmierzali jest kompletnie w przeciwnym kierunku.

********

Postanowiłam że przed rozdziałem z akcją wstawię coś luźniejszego. To nie jest w żadnym wypadku zapychacz! Po prostu dodatkowy rozdział, którego miało nie być, bo miałam na niego wenę. Bo czemu nie? Jestę autorę, wolno mi XD XD

Piszcie, czy wam się podobało :)