poniedziałek, 30 października 2017

22: Powody.

— Coś złego dzieje się z Nell.

To były pierwsze słowa Gona tego ranka. Rena zamilkła w pół zdania, przerywając rozmowę z Killuą. Leorio odłożył czytaną gazetę i spojrzał z przestrachem na młodszego przyjaciela.

— Coś złego? Co masz na myśli?

— Dziwnie się zachowuje — odparł Gon. Jego wzrok błądził po talerzu, na którym leżały nietknięte kromki z nutellą. — Kiedy się rozstawaliśmy, kazała mi przekazać wam co się stało na mieście... Powiedziała, że razem z Levisem poszukają czegoś w jego bibliotece. Od tamtej pory się nie odezwała.

— To wcale nie dziwne jak na nią — odparł Killua, wzruszając ramionami. — Ma tendencję do zrzucania nas na drugi plan. Szczególnie jeżeli chodzi o Levis'a.

— Nie prawda — Gon spojrzał na przyjaciela z urazą. — Po prostu nie lubi Reny. Mam wrażenie, że specjalnie się od nas odsuwa.

— To nie nasz problem, prawda? — kontynuował Zoldyck obojętnie. Wcisnął do ust ostatni kawałek kromki i otrzepał palce z okruszków. — Powinniśmy się zabrać za rozwiązanie tej sprawy. Nell nie jest w niebezpieczeństwie, skoro jest u Levisa. Nie masz się o co martwić, Gon.

Freecss kiwnął głową, jednak słowa przyjaciela wcale go nie uspokoiły. Chciał ją zobaczyć. Teraz, zaraz, upewnić się, że rzeczywiście nic jej nie jest. Ten podświadomy strach o nią był nie do zniesienia.

— Gon, zjedz śniadanie — uniósł głowę, by spojrzeć na Renę, uśmiechającą się do niego łagodnie. — Wiem, że się z Nell nie lubimy ale zapewniam cię, że cała inicjatywa wynika od niej. Nie wiem, co do mnie ma, przecież nie jestem taka zła, nie? Nasza sprzeczka nie ma znaczenia. I tak niedługo stąd wyjedziecie i wszystko wróci do normy.

Nie wydaje mi się, przemknęło mu przez myśl, ale kiwnął głową i zabrał się za jedzenie, a reszta wyszła do salonu, gdzie już od wczoraj walały się wszystkie wskazówki jakie znaleźli w związku ze sprawą.

 Odkąd tu przyjechali, coś w Nell się zmieniło. Przestała się uśmiechać i starała się nie kłócić z Killuą, co średnio jej wychodziło. Częściej chodziła do Levisa niż spędzała czas w ich towarzystwie. Czasem miał wręcz wrażenie, jakby ich unikała. Dlatego wczoraj chciał spędzić z nią trochę czasu. Za wszelką cenę pragnął sprawić, by się uśmiechnęła. Poniekąd mu się to udało, ale ona wciąż... Eh.  Dziewczyny były dla niego stanowczo zbyt skomplikowane.

Kiedy wkładał talerz do zlewu, skrzypnęły drzwi wejściowe. Gwałtownie odwrócił się by zobaczyć, jak Nell z uśmiechem wpada do kuchni.

— Hejka!

Jej włosy odstawały na wszystkie strony, końcówki były schowane pod ciemnobrązowym, długim szalikiem. Na sobie miała płaszcz do kolan w kolorze kawowym i czerwoną spódniczkę, a na nogach czarne rajtki. Gon zmarszczył brwi.

— Skąd masz te rzeczy?

— Levis mi kupił — odparła, uśmiechając się szeroko. Okręciła się wokół własnej osi i zaśmiała cicho, po  czym ponownie spojrzała na bruneta. — Ładne, prawda? Nareszcie wyglądam jak dziewczyna!

— Ładnie ci w tym — przyznał lekko skołowany chłopak. Nell znów się zaśmiała i pobiegła do salonu, gdzie rzuciła się Killui na szyję. Ten był tak zszokowany, że nawet jej nie zrzucił. Gon również przeszedł do pokoju wspólnego, gdzie złotooka właśnie  chwaliła się nowym strojem Leorio.

— Ubranko też mam fajne — to powiedziawszy błyskawicznie pozbyła się płaszcza, ukazując wszystkim czarną, dopasowaną bluzkę z dekoltem i rozkloszowanymi rękawami. — Takie trochę w gotyk, ale podoba mi się. A wam?

— Jest... Spoko — Killua podrapał się po głowie, nie bardzo wiedząc jak skomentować zachowanie dziewczyny. Tymczasem Leorio uśmiechnął się od ucha do ucha i poczochrał Nell po głowie.

— Wyglądasz wspaniale! — krzyknął, zachwycając się jej nowym strojem. Czerwonowłosa uśmiechnęła się szeroko, słysząc komplement.

— Dziękuję.

— Znalazłaś coś? — spytała Rena, rozsiadając się wygodniej na kanapie. Nell przeniosła na nią zaskoczone spojrzenie.

— Co?

— Pytam czy znalazłaś coś w bibliotece.

— Ah. — nastolatka wydała się być zakłopotana pytaniem i Gon przez chwilę odniósł wrażenie, że zapomniała o tym, po co poszła do Levisa. Zaraz jednak wykluczył taką możliwość. Przecież wtedy, w mieście, wydała się naprawdę przejęta tym co stało się z ofiarą. Zdeterminowana, by odkryć sprawcę. — Nie znalazłam nic ciekawego. Przekopywaliśmy z Levisem dział demonologii przez pół nocy, aż zasnęliśmy na książkach — zaśmiała się. — Mieliśmy dzięki temu wiele czasu by porozmawiać i...

Zamilkła, patrząc niepewnie na Gona.

— I? — Killua uniósł brwi, krzyżując ręce na piersi.

— Doszłam do wniosku, że z nim zostanę.

Zapadła głucha cisza. Gon patrzył na nią w szoku, próbując zrozumieć co właśnie usłyszał. Zostanie? Z Levisem? Ale dlaczego? Przecież zaledwie wczoraj mówiła, że nie może... A jeżeli nie mówiła szczerze? Tylko dlaczego miałaby kłamać?

— Mówiłaś, że się tak łatwo ciebie nie pozbędę. — Killua parsknął śmiechem, obdarowując ją zaciekawionym spojrzeniem. — Już wymiękasz?

Nell wzruszyła ramionami.

— Uważasz mnie za zagrożenie, więc pomyślałam, że może rzeczywiście coś w tym jest. Też chcę chronić Gona. Poprosiłam Levisa, żeby mi pomógł, a on znalazł kogoś, kto będzie w stanie przywrócić mi wspomnienia. A to był mój jedyny powód, by się z wami włóczyć.

— Nie możesz tam zamieszkać, Nell — zaoponowała rudowłosa.

— Ależ Rena... — Nell uśmiechnęła się do niej słodko. — Myślisz, że twoje zdanie mnie interesuje? Mam gdzieś twoją opinię. Sama byłaś przekonana, że prędzej czy później dołączę do świty Levisa, więc o co chodzi?

— Rena ma rację, Nell — odparł Killua. — Nie powinnaś mieszkać z Levisem. On... Coś w nim jest niebezpiecznego.

— Oh, stanowi zagrożenie? — zaśmiała się. — Tak ja ja? No widzisz, ciągnie swój do swego. Nic mi po znajomości z wami i vice versa. Ale jestem pewna, że Rena chętnie zwiedzi w waszym towarzystwie kawałek świata, więc może ją ze sobą zabierzecie? Ach, no i przy okazji, ponoć Ging jest w okolicach Yorknew City. Jeżeli się streścicie, może uda wam się go złapać.

To powiedziawszy, wyminęła Gona i zniknęła głębi domu, by po chwili wrócić ze swoją torbą. Gon patrzył za nią bezradnie, śledząc wzrokiem każdy jej ruch. Nie wiedział, jak przekonać ją by nie szła do Levisa. Nie miał prawa przecież zmuszać jej do podróży, skoro nie chciała, co więcej, skoro mogła osiągnąć dzięki Levisowi własny cel. Mimo to...

— Nie idź — jęknął, przez co jej dłoń zawisła nad klamką. Odwróciła się ku niemu gwałtownie i otworzyła usta, patrząc na niego z przerażeniem i żalem. Zaraz potem jej wzrok stał się spokojniejszy, mętniejszy, a usta wykrzywiła w smutnym uśmiechu.

— Miło było was poznać. Ciebie w szczególności, Gon. Powodzenia w szukaniu taty.

Czuł na sobie spojrzenie Killuy, kiedy drzwi zamknęły się z głuchym kliknięciem i nastąpiła cisza. Tak przeraźliwa, niespokojna cisza, podczas której Gon czuł się zdradzony jak jeszcze nigdy.

— Gon — poczuł dłoń przyjaciela na ramieniu, jednak myślami był zbyt nieobecny, by zareagować. Jego umysł starał się analizować zachowanie przyjaciółki na przeróżnych płaszczyznach. Coś mu się nie zgadzało.

— Coś tu nie gra...

— Damy sobie radę bez niej — uścisk na ramieniu nieznacznie przybrał na sile, jednak młody Freecss nie zwrócił na to uwagi.

 Coś było nie tak. Coś  w tym wszystkim wyraźnie mu nie grało... Tylko co?

**

— Myślisz, że się nabrali? Na pewno się zorientują. Gon jest spostrzegawczy, a Killua  szybko łączy wątki. Znając życie, nawet ta głupia wiewiórka na coś wpadnie. W końcu, nigdy nie powiedziałabym jej, że miło było ją poznać. Najchętniej spaliłabym ją na stosie. I nie rzuciłabym się Killui na szyję, nasze stosunki są bardzo napięte. No i kiedy wpadam z takim entuzjazmem do czyjegoś mieszkania? Nie jestem cholerną Reną, żeby roztaczać wokół siebie aurę cukierkowego, pustego szczęścia. W ogóle nie umiesz grać. 

  Szkarłatnowłosa westchnęła z irytacją i weszła do posiadłości, nawet nie pukając. Chris, niosący dzbanek i filiżanki na tacy, zapewne do salonu, zatrzymał się w połowie holu i ukłonił się nisko.

— Panienko Isabelle. Jak nowe ciało?

— Nie najgorsze — zaśmiała się dziewczyna, zakładając kosmyk włosów za ucho. — Tylko moja współlokatorka jest niebywale irytująca.

— Ja? Irytująca? Ha! Poczekaj, aż się rozkręcę! — warknęła Nell. — Jak nie oszalejesz, zdobędziesz moje uznanie. Nie pozwolę temu dupkowi ot tak wygrać!

— Zamknij się w końcu, głowa mi pęka!

— Mam na to sposób!

— Jaki?

— Oddaj mi moje ciało, to się zamknę. Zgoda?

Nastolatka fuknęła z irytacją i weszła pewnym krokiem do salonu, na równi z Chrisem.

— Levis, do cholery! Zrób coś z tą gówniarą, bo oszaleję!

Fioletowowłosy odłożył czytaną lekturę i przeniósł spojrzenie zielonych oczu na Nell, po czym roześmiał się serdecznie.

— Miło cię widzieć, Is. Napijesz się ze mną herbaty?

— Nie zmieniaj tematu, Sheen! — usiadła z impetem na kanapie po przeciwnej stronie i pozwoliła, by lokaj nalał jej trunku, po czym chwyciła filiżankę w dłoń i upiła z gracją łyka. Przyjemny, gorzkawy smak rozlał się po ciele szkarłatnowłosej i Nell jęknęła w myślach, co zirytowało Isabelle jeszcze bardziej. — Wymaż ją. Jest irytująca. I stanowczo zbyt głośna.

Dziewiętnastolatek westchnął i również sięgnął po filiżankę.

— Nie mogę tego zrobić, Is.

— Dlaczego?

— Na razie nie mogę. Jest wyjątkowa.

Nell nienawidziła, że mówił o niej w ten sposób, pomimo tego, co jej zrobił.

— Możesz przekazać temu dupkowi, że jak w końcu cię wykopię i odzyskam władze nad ciałem, to osobiście wymażę go z wielką przyjemnością — syknęła, a zaskoczona Isabelle zakrztusiła się herbatą. Levis zaśmiał się perliście i odłożył naczynie na spodek.

— Doskonale cię słyszę, moja droga. Wiem, że jesteś na mnie zła, ale sama rozumiesz. Po tym, czego się dowiedziałaś, nie mogę puścić cię wolno. Z drugiej strony byłoby szkoda zabijać kogoś tak zabawnego jak ty.

— Ja ci dam zabawnego, dupku!

— I po co ta agresja?

— To dzikuska, Levisie — odparła Isabelle poirytowanym tonem. — Skoro nie chcesz jej zabijać, uśpij ją. Dzisiaj prawie udało jej się przejąć kontrolę. Nie chcę by się to powtórzyło.

— Prawie przejęła?

Szkarłatnowłosa zacisnęła usta, uświadamiając sobie, że powiedziała za dużo. Nell również milczała - głównie ze względu na "uśpienie", o którym była mowa. Nie wiedziała o co chodzi, ale nie brzmiało to obiecująco.

— Jej przyjaciel wytrącił mnie z równowagi.

Aura Sheen'a uległa zmianie. Jeszcze nie dawno pogodna, teraz zrobiła się groźna. Wręcz biła od niego złość, mimo że dalej się uśmiechał.

— Mam nadzieję, że to był ostatni raz, Isabelle, kiedy doszło do czegoś takiego. Jeśli nie umiesz jej okiełznać, będę musiał odesłać cię tam, skąd cię wyciągnąłem, a co do ciebie Nell... Uwierz mi, to była najlepsza opcja jaką dla ciebie miałem, więc z łaski swojej nie rób problemów.

— Nie rób problemów? To ty mnie więzisz we własnym ciele!

— Mogę oddzielić twoją duszę od ciała i przenieść do czegokolwiek. — warknął chłopak, patrząc na nią wściekle. Mimo że gniew skierowany był na Nell, Isabelle wzdrygnęła się pod wpływem jego spojrzenia. — Ale wtedy raz na zawsze stracisz możliwość powrotu do życia. Staniesz się zjawą, Duszą, a ja będę miał nad tobą pełną kontrolę na wieczność. Nie uwolnisz się ode mnie już nigdy. Tego chcesz?

Przerażenie jakie nią zawładnęło było nie do zniesienia. Gdyby mogła, rozpłakałaby się jak dziecko. Co mogła zrobić? Jak mogła wyjść z tej sytuacji bez większych strat?

— Dlaczego mi to robisz? — spytała więc zamiast tego. Levis westchnął po raz kolejny, jakby temat go męczył.

— Po prostu chcę wiedzieć, co widział w tobie Kyle. Chcę wiedzieć, dlaczego uciekł z domu, dlaczego mnie tu zostawił, a potem zakochał się w tobie. Chcę wiedzieć o nim wszystko i chcę wiedzieć wszystko o tobie, Nell.

— Ja sama nie wiem za wiele o sobie,a co dopiero o Kyle'u.

— Wiesz, tylko musisz sobie przypomnieć. — odparł, jakby gotowy na taką odpowiedź. — A ja zrobię wszystko, żeby to z ciebie wydobyć. Ale to potem. Najpierw musimy dokończyć to co zaczęliśmy. — Wstał z kanapy i przeciągnął się ospale, jakby dopiero co obudził się z krótkiej drzemki. — Chris!

Chłopak błyskawicznie pojawił się przy jego boku.

— Tak, paniczu?

— Zbieraj się — rozkazał lekkim tonem. W jego oczach Nell dostrzegła iskierki ekscytacji. — Idziemy na polowanie.

Chciała coś zrobić, jakoś temu zapobiec, ale nie miała na to żadnej możliwości. Mogła tylko patrzeć jak jej oprawca rusza na łowy kolejnych ludzi, którzy maja rodziny, bliskich, swoje życie i nie zasługują na taką śmierć.

— Daj sobie spokój — mruknęła Isabelle, gdy drzwi zamknęły się za panem posiadłości i jego towarzyszem. — Jesteś teraz bezsilna jeszcze bardziej niż wcześniej. Z resztą, jak my wszyscy.

— Nie rusza cię to? Morduje niewinnych ludzi! Nie mogę uwierzyć, że jest tak podłym i bezdusznym człowiekiem...!

Isabelle słysząc jej słowa roześmiała się z rozbawieniem. Nell poczuła się nieswojo, słysząc własny głos w ten sposób.

— Jeżeli to jakoś poprawi ci humor, Levis Sheen nie jest podłym i bezdusznym człowiekiem — spojrzała na resztkę herbaty w filiżance i uśmiechnęła się smutno. — Ponieważ prawdziwy Levis Sheen już dawno nie istnieje, a to co z niego zostało, na pewno nie jest człowiekiem.

****

Totaaalnie nie mam teraz weny na HxH. :'(

Ale mam nadzieję, że mimo wszystko się podobał XD

#alexmeiko