niedziela, 30 lipca 2017

18: Tajemniczy x Spadkobierca

Kiedy Nell po raz pierwszy na nią spojrzała, wiedziała, że będą z nią kłopoty. I miała rację.

Rena, bo tak im się przedstawiła, miała również czternaście lat. Włosy długie, wściekle pomarańczowe. Oczy duże, intensywnie zielone. Cerę jasną, kilka piegów na twarzy. Pełne, różowe usta. Sylwetkę zgrabną, ładne kształty... I jak na gust Nell, stanowczo za duże piersi.

Znalazła się modelka, psia krew.

Teraz jedli śniadanie, a dziewczyna rozmawiała z Gonem i Killuą. Obaj byli naprawdę nią zafascynowani, czego Nell nie podzielała. Wręcz przeciwnie, wszystko w niej miało ochotę ją pociąć na plasterki. Była tak... Za otwarta, za radosna... Po porostu za. Ale najwyraźniej był to plus dla chłopaków.

Oparła policzek na dłoni, patrząc na dziewczynę ze znudzeniem. Może właśnie taki typ charakteru lubił Killua? Otwarta, radosna i zabawna (według chłopaków, nie niej).

Może powinnam się przefarbować?, myślała intensywnie. Albo zapuścić włosy? Być bardziej dziecinna? Czy tam otwarta... Ale każdy jest inny. A oni lubią te cechy u niej. U mnie mogłoby się to nie sprawdzić.

Bądź co bądź, Nell nie należała do osób szczególnie otwartych i przesadnie radosnych. Tę funkcję w ich ekipie pełnił Gon i to w pełni zasłużenie. Killua robił za tego sprytnego, racjonalnie myślącego. I groźnego, jak zachodziła potrzeba. A ona...? No właśnie. Nie wydawało jej się, by wnosiła coś do drużyny. Killua jej nawet nie lubił. Uważał ją za zagrożenie. Ona sama miała jakąś tam nieciekawą przeszłość. Na razie jedyne co zrobiła to wpakowała dwójkę przyjaciół w środek jakiegoś odbijania miasta, przez co Gon prawie umarł. A potem we własną aferę z Kamieniem Życzeń, przez co wszyscy prawie umarli. Podejrzewała, że gdyby nie Kurapika, byliby naprawdę martwi.

Rena bardziej by im się przydała. Szczególnie, że właśnie chwaliła się umiejętnością posługiwania się mieczem, kataną czy co tam to było. Nell, jeżeli cokolwiek umiała, ,, odpalała" to tylko nieświadomie, pod wpływem emocji. I zazwyczaj nie pamiętała jak to zrobiła.

Jestem bezużyteczna.

Co nie zmieniało faktu, że Rena dalej znajdowała się na liście osób do odstrzału.

— A ty, Nell?

Wyrwana z rozmyślań, spojrzała na dziewczynę z dezorientacją.

— Co ja?

— Jakim typem użytkownika nenu jesteś?

Nell poczuła, jak ogarnia ją złość. Chciała jej dopiec? Nie, wykluczone. Nie wiedziała o jej amnezji. Po prostu ta głupia dziewczyna miała zapewne zwyczaj zadawania niewygodnych pytań.

— Ja... — zaczęła, nie wiedząc jak wybrnąć z tej sytuacji. — A tak w ogóle, gdzie jest Leorio?

Rudowłosa zdziwiła się na to pytanie, a Nell przybiła sobie w myślach piątkę za zapamiętanie tego fikuśnego imienia.

— Zapewne w swoim pokoju, uczy się do egzaminów — odpowiedziała Rena. — Czemu pytasz?

— Miałam nadzieję, że powie nam jak dotrzeć do znajomego Kurapiki. Przyjechaliśmy tylko na chwilę, żeby oddać mu książkę i musimy wracać.

— Co? Tak szybko? — zdziwił się Gon. Nell przeniosła na niego spojrzenie, unosząc brwi.

— Wiesz że Mistey to nasz ostatni trop. A Ging nie należy do osób, które siedzą w jednym miejscu dłużej niż tydzień.

— Ale Kurapika mówił, że ten jego znajomy może pomóc nam złapać trop — wtrącił Killua, opierając się o stół. — A jeżeli nam pomoże, nie musimy wracać do Mistey. Po za tym, połowa ludzi zapewne wyjechała już z miasta dla handlu.

— Mistey, huh? — Rena ponownie usiadła przy stole i wgryzła się w kanapkę. — Ponoć było okupowane przez jakiś gang. Pisali i tym w gazetach.

— Tak, wiemy. Pomogliśmy w odbiciu — rzucił luźno Killua, na co ruda zakrztusiła się kanapką. Gon spanikowany podał jej wody, a Nell przez chwilę naprawdę poprawił się humor - dopóki dziewczyna nie odzyskała tchu i okazało się, że jednak się nie udusi, na co złotooka liczyła.

— Pokonaliście Red Riders'ów?!

— Nie sami — odparł Gon. — Przyłączyliśmy się do Ruchu Oporu.

Nell już miała wtrącić, że de facto zostali zmuszeni do dołączenia, ale spasowała. Nie chciała psuć zabawy chlopakom.

Kuchnia, w której siedzieli, była maleńka, ale przytulna. Ciemne meble ładnie komponowały się z niebieskimi ścianami. Podłoga wyłożona była ciemnoniebieską wykładziną w kratę, przez co Nell miała wrażenie jakby chodziła po gumowej powierzchni. Słońce wpadało przez średniej wielkości okno za plecami dziewczyny. Gdy przez nie wyjrzała, jej oczom ukazał się ogródek przed domem i ulica.

I nagle Nell zatęskniła za białym dywanem, przestronnym biurkiem i rodziną, mimo że nie do końca prawdziwą. Za ojcem czytającym gazetę, mamą, przygotowującą wieksze posiłki niż byli w stanie zjeść i Shiro, jej Shiro, przez którego tyle razy zastanawiała się gdzie ktoś popełnił błąd w jego oprogramowaniu.

— Nell, wszystko w porządku? — Gon popatrzył na nią z troską, na co uśmiechnęła się smutno.

— Nic mi nie jest — wyciągnęła dłoń i pogłaskała go po głowie, jeszcze lekko zamyślona, po czym odeszła od stołu, zostawiając zdezorientowaych chłopców z Reną. W końcu to właśnie Rena była tą, która znalazła sobie miejsce w ich drużynie. I nawet jeżeli nie była jeszcze jej częścią, Nell nie wątpiła, że prędzej czy później to nastąpi. Tylko czy wtedy będzie jeszcze miejsce dla niej?





— Kurapika się wścieknie.


Tak o to skwitował sytuację Killua, gdy stanęli przed mosiężnymi drzwiami rezydencji niejakiego Levisa. Gon skrzywił się, a Nell przewróciła oczami. Z jakiegoś powodu Kurapika nie chciał, by Nell uczestniczyła w przekazaniu książki. I właśnie dlatego złotooka uparła się, by przy tym być.

— Gościu który tu mieszka, ma dziewiętnaście lat — wyjaśniła Rena szeptem. — Odziedziczył majątek po zmarłym dziadku. Ponoć mowa tu nie tylko o rezydencji, ale też o grubych milionach, dlatego chłopak nigdy nie wychodzi z domu. Nawet za życia jego dziadka rzadko to robił, bo pan Antony bardzo się wtedy denerwował. Koniec końców i tak biedaczek zmarł na zawał. Chociaż chodzą plotki, że...

W tym samym momencie drzwi skrzypnęły i oczom czwórki nastolatków ukazał się młody, brazowowłosy mężczyzna w stroju lokaja. Jego wzrok od razu padł na Renę, na co ta skrzywiła się niezanacznie.

— Myślę, że goście panicza powinni sami najpierw go poznać. — zaczął chłopak. — Zanim nagadasz im tych swoich teori spiskowych, przez które ludzie boją się przestąpić próg dziedzińca, o domu już nie wspominając.

— Dobra, dobra — ruda uniosła ręce do góry w poddańczym geście. — To jak, Chris, wpuścisz nas?

— Ich tak — kiwnął głową na trójkę po lewej. — Ciebie nie.

— Boisz się, że coś wywęszę?

— Pan Levis cię nie lubi, z resztą, ja też.

Nell z miejsca poczuła, że polubi tego chłopaka jak i Levisa.

— Dalej nie wierzę, że ktoś może mnie nie lubić — odparła ruda. Chris uśmiechnął się cynicznie.

— Jak widać, niektórym otwartość i duże cycki nie wystarczą, żeby cię polubić.

Gon otworzył szerzej oczy w przypływie szoku, a Killua i Nell gwizdnęli jednocześnie. Rena jednak zaśmiała się i przewróciła oczami, nie biorąc tego komentarza do siebie.

— No nic, i tak nie chciałam widzieć się z Levisem. Killua, jak skończycie, to zadzwoń.

— Okej.

Nell wybałuszyła oczy na białowłosego i Renę. Kiedy oni, do cholery, zdążyli wymienić się numerami?


Rudowłosa machnęła na pożegnanie i zbiegła po schodach, a Gon, Killua i Nell weszli do rezydencji.


Już od progu pomieszczenie robiło wrażenie. Duży, przestronny hol kończył się na parze schodów, prowadzących w dwie strony i złączonych pośrodku. Kryształowy żyrandol mienił się w świetle lamp. Dźwięki ich butów odbijały się od marmurowej podłogi, gdy przechodzili do następnego pomieszczenia. Kolumny, drogie obrazy, wszędzie czerwony aksamit – przepych uderzał w nich z każdej strony, jednocześnie nie było go ani za mało, ani za dużo.

— Dlaczego wszystkie okna są pozasłaniane? — spytał Gon, na co Killua i Nell spojrzeli na niego zaskoczeni. Szczerze powiedziawszy, nie zwrócili na to szczególnej uwagi, zachwycając się iście pałacowym wnętrzem.

— Panicz cierpi na fotofobię — wyjaśnił szatyn z powagą.

Gon spojrzał na przyjaciół, nic nie rozumiejąc.

— Światłowstręt — sprostował Killua.

Gdy weszli do następnego pomieszczenia, nie zaskoczył ich już wystrój. Usiedli na kanapie, obitej czarną skórą, przy szklanym stoliku. Chris powiadomił ich, że Levis zaraz przyjdzie i wyszedł pod pretekstem przyniesienia napojów. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, Nell poderwała się z miejsca i zaczeła przyglądać się zdjęciom powieszonym na bordowych ścianach, mając nadzieję, że zobaczy na nich Levisa. Zobaczyła jednak kogoś zupełnie innego i to jedno zdjęcie sprawiło, że zaschło jej w gardle.

Fioletowowłosy chłopak uśmiechał się do niej promiennie, a w jego zielonych oczach błyszczała pewność siebie. W prawej dłoni trzymał statuetkę, na szyi przewieszony miał złoty medal. Ubrany w zieloną koszulkę i ciemnozielone spodenki, cały mokry, ale szczęśliwy chłopak miał może z czternaście lat.

Widząc jej zachowanie, chłopcy podeszli do niej i spojrzeli na zdjęcie.

— To jest...? — Killua uniósł jedną brew i spojrzał na Nell, szukając potwierdzenia. Sama jej mina była wystarczającym dowodem na to, że się nie mylił. Wyciągnęła rękę do zdjęcia i przejechała palcami po szkle, czując narastającą w niej dezorientację.

— Nie rozumiem — szepnęła. Co Kyle miał do zmarłego staruszka, rezydencji i Levisa?

— Wygrał wtedy zawody pływackie — usłyszeli nagle. Jak na komendę odwrócili się w stronę nieznajomego i Nell zamarła.

Chłopak miał rozmierzwione, fioletowe włosy i intensywnie zielone oczy. Ubrany w białą koszulę i czarne, eleganckie spodnie, sprawiał wrażenie rozpieszczonego dzieciaka, jednak jego twarz była łagodna, a spojrzenie w jakiś sposób uspokajało.

Podszedł do nich i spojrzał z nostalgią na zdjęcie, uśmiechając się smutno.

— Miał wtedy jedenaście lat. Chodził z tym medalem przez miesiąc i chwalił się przed wszystkimi w mieście. Nawet kupcy mieli tego dość — zaśmiał się cicho. — Słodki, mały Kylee. Zawsze robił za tego starszego.

Kylee? – Nell zmarszczyła brwi, gdy w jej umyśle zapaliła się czerwona lampka. Kyle nigdy nie pozwalał się tak nazywać. To było przeznaczone dla kogoś. Kogoś ważnego...

— Kim jesteś? — spytał Gon zdezorientowany. — I skąd znasz Kyle'a?

— To ja powinienem zadać te pytania, no ale nich będzie — zaśmiał się chłopak. — Nazywam się Levis Sheen — przedstawił się pogodnie, jednak jego oczy uważnie śledziły reakcję przybyszy. — A Kyle to mój młodszy brat. 

Nell poczuła, jak nogi się pod nią uginają. Chlopcy widząc to chwycili ją pod ramiona, dzięki czemu nie upadła.

Levis Sheen. Vivi. Tak zwykle nazywał go Kyle.

W tej jednej chwili zakaz Kurapiki nabrał dla niej znaczenia. Nie chciał, żeby miała styczność z kimś, kto przypominał Kyle'a. To zaskakujące, jak potrafił się o nią troszczyć. Mimo że była z tych złych.

Dzięki tej jednej informacji zdała sobie sprawę, że Kyle nie chwalił się zbytnio starszym bratem, ani swoją rodziną. Jego przeszłość pozostawała dla niej zagadką. Wcześniej chyba jej to nie przeszkadzało, ale teraz, skoro już miała ku temu sposobność, zamierzała dowiedzieć się możliwie jak najwięcej.

Szkoda tylko, że wtykanie nosa w nie swoje sprawy nigdy nie kończyło się dobrze. Szczególnie dla osób takich jak Nell.



poniedziałek, 17 lipca 2017

17: Powitalny x Nokaut.

Pociągi były jej ulubionym transportem. Szczególnie, że Kurapika załatwił im cały przedział, dzięki czemu całe sześć miejsc było do ich dyspozycji. Dlatego teraz leżała rozciągnięta z ugiętymi nogami w kolanach i uśmiechała się, wsłuchując w miarowy rytm pociągu.

— Dlaczego akurat ty dostałaś trzy miejsca? — Killua spojrzał na nią z niezadowoleniem, nie kryjąc niechęci. Słysząc jego ton, dziewczyna zaśmiała się z rozbawieniem, kierując na niego spojrzenie złotych oczu.

— Ponieważ jestem ulubienicą Kurapiki, przeżyłam przez ostatnie kilka dni o wiele więcej od was i coś mi się należy.

— Aha, jasne. Wiesz, nie chcę być niedelikatny, ale twój chłopak nie żył już od dłuższego czasu.

— Wiem. Ale tego nie pamiętałam.

I nie chciałam pamiętać, pomyślała, przenosząc wzrok z powrotem na sufit. Książka, którą trzymała na brzuchu, zaczęła jej nieprzyjemnie ciążyć, jednak za bardzo bała się, że ją uszkodzi, by dać ją do torby lub inne, względnie bezpieczne miejsce. 

— Swoją drogą, nie mogę uwierzyć, że się zgodziliście. — zaczęła, by zmienić temat. — Macie świadomość, że Mistey jest naszym punktem wyjściowym w poszukiwaniach Ginga, a miasto do którego jedziemy, jest kompletnie w przeciwnym kierunku? 

I taka była prawda. Mort  de Lavie mieściło się całkowicie na południu kraju, prawie piętnaście godzin jazdy pociągiem z Wonderland. Mieli naprawdę szczęście, że w ostatnich latach zbudowano do miasta bezpośrednie linie pociągowe, dzięki czemu nie musieli się przesiadać. Sama droga zapowiadała się jednak mecząco, zarówno przez temperaturę za oknem jak i zestaw pasażerów w przedziale.

— I tak chcieliśmy odwiedzić Leorio — odpowiedział Gon wesoło. — A znajomy Kurapiki mieszka w tym samym mieście, więc upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu.

Westchnęła, dając za wygraną. Przed wyjazdem Kurapika poprosił ich o przysługę – jego znajomy potrzebował pilnie książki, którą jemu udało się znaleźć. Nie mógł jednak ruszyć się tymczasowo z miasta, więc poprosił ich o przysługę, dodatkowo zachęcając, by odwiedzili jakiegoś tam Leorio. Gon i Killua z chęcią przystali na taki układ, a jej nie pozostało nic innego, jak się zgodzić.

Gdyby wiedziała, jakie tą ,,wycieczka" będzie miała dla nich konsekwencje, siłą wpakowałaby dwójkę chłopaków do pociągu w przeciwnym kierunku. Ale nie wiedziała. Dlatego sunęli średnim tempem po szynach już od dziesięciu godzin, śpiąc i kłócąc się od czasu do czasu.

Gdy wieczorem pociąg z głośnym gwizdem zatrzymał się na peronie w Mort de Lavie, Nell prawie popłakała się ze szczęścia. Piętnaście godzin w jednym pomieszczeniu z dogryzajacym jej Killuą było wręcz nie do zniesienia. Najgorsze w tym wszystkim było to, że jego docinki zaczęły ją ranić. Jakby ją obchodziła jego opinia. Też coś!

Zadrżała, gdy zimny wiatr otulił jej ciało. Wieczór był chłodny, a ona miała na sobie tylko koszulkę na ramiączkach i krótkie spodenki. Jej bagaż nie zawierał żadnej bluzy, jako że na północy było ciepło, po za tym, w rzeczach, które podarowała jej Bunny nie mieściło się nic nawet trochę męskiego. (Należy uściślić, że blondynka wszystko, co mogli nosić również faceci, uważała za męskie.)

Starając się nie drżeć, zaczęła rozglądać się dookoła, podziwiając panoramę miasta. Budynki sprawiały wrażenie starych i wręcz zabytkowych, jednak były odremontowane i zadbane. Wysokie lampy żeliwne również kojarzyły jej się z dawnymi czasami, ale już nie aż tak dawnymi. Brukowana, wypukła kostka, cały wystrój i wieczór sprawiał, że miasto sprawiało wrażenie wyjętego ze średniowiecza. Nawet sklepy zostały wyglądem jakby dopasowane do otoczenia, choć dziewczyna nie wątpiła, że po wejściu do jednego z nich cała magia tego miejsca pryśnie.

— Zimno ci?

Rzuciła poirytowane spojrzenie Gon'owi, jednak jej wzrok zaraz złagodniał, widząc jego zatroskaną minę. Freecss zawsze był spostrzegawczy, nie powinna była się dziwić, że zauważył.

— Nie, to przez wiatr — skłamała gładko. — Przed chwilą zawiał i...

Przerwała, gdy kawałek czarnego materiału przysłonił jej widok. Chwyciła go w dłonie, po chwili rozpoznając w nim czarny polar Killuy. Jak na zawołanie zrobiło jej się gorąco na twarzy.

— Nie  chcę — odparła stanowczo, wyciągając rękę z ubraniem w stronę białowłosego.

— Nałóż.

— Nie.

— Nakładaj!

— Nie!

— Jest ci zimno, nie wydziwiaj!

— Hęę? — uniosła brwi, patrząc na niego z irytacją. — Mówiłam, że nie jest mi zimno! Jesteś głuchy, czy głupi? — zadrwiła z wrednym uśmieszkiem na ustach. Killua zmierzył ją morderczym spojrzeniem, po czym wyrwał polar z ręki.

— Nie to nie! — fuknął obrażony. Nell uniosła dumnie podbródek, zaciskając zęby, by przypadkiem nie zacząć drżeć. Co to to nie! Nie uszli jednak nawet pięciu minut gdy nagle pisnęła, czując jak coś spada jej na głowę. Po chwili miała już polar na szyi, a Killua skrzyżował ręce na piersi.

— Jak się przeziebisz, spowolnisz naszą podróż, głuuupia.

Uniosła brwi, nakładając ugodowo resztę bluzy na ciało, po którym już po chwili rozlało się przyjemne ciepło. Jego argument był co najmniej dziwny.

Moglibyście mnie tu po prostu zostawić, przemknęło jej przez myśl. Ale najwyraźniej Killua nie brał takiej opcji pod uwagę, co zadziwiająco poprawiło jej humor.

Kierując się wskazówkami napisanymi na kartce przez Kurapikę, po kilkunastu minutach dotarli pod wskazany adres.

Leorio mieszkał w małym, jednopiętrowym domku o spadzistym dachu i żółtych ścianach. Przed wejściem znajdował się średniej wielkości ogródek z altanką i długą huśtawką na kilka osób. Gdy minęli furtkę i podeszli do drzwi, Nell ogarnęło nieprzyjemne uczucie skrępowania. Obejrzała się za siebie i kątem oka odnotowała, że Killua zrobił to samo. Gdy na nią spojrzał, zauważyła w jego oczach niepokój, jednak natychmiast uciekł wzrokiem, przez co nie była pewna czy dobrze widziała. W tym samym czasie Gon zapukał do drzwi. Ze środka usłyszeli ,,już idę!" częściowo zagłuszone krzykami i trzaskiem zbijanego szkła. Kilka sekund później drzwi zostały brutalnie pociągnięte do zewnątrz, a w progu stanął... No właśnie.

Nell musiała mocno zadrzeć głowę do góry, by zmierzyć mężczyznę wzrokiem, czy raczej zobaczyć jego twarz. Był szczupły, ale umięśniony. Ciemne, krótkie włosy lekko zaczesał do góry, brązowe oczy emanowały radością i dezorientacją, a czarne, małe okulary na nosie dodawały mu lat, bo na pewno nie powagi. Ubrany w zwykły, czerwony podkoszulek i długie, dresowe spodnie, na gust Nell był stanowczo za wysoki. Ale z wyglądu sprawiał wrażenie sympatycznego.

— Killua?! Gon?! Co wy tu...?! — mężczyzna najwyraźniej miał problem z opanowaniem szoku i innych emocji, na co chłopcy uśmiechnęli się przyjaźnie.

— Wpadliśmy w odwiedziny, Kurapika cię nie uprzedził? — zdziwił się Killua, a Leorio odsunął się by mogli wejść.

— Nie mam z Kurapiką kontaktu od ponad roku — odpowiedział mężczyzna. — Co u niego?

Ani Gon, ani Killua nie zdążyli jednak się odezwać, gdy nagle usłyszeli kilka głuchych uderzeń o podłogę, a następnie zza ściany wyskoczyła dziewczyna z miotłą. Biegła przed siebie, biorąc wielkie zamachy i uderzając przedmiotem w podłogę, w akompaniamencie "haajah!". Uciekająca mysz polna zwinnie unikała śmiercionośnej broni, po czym przemknęła między nogami Killuy, a potem wszystko działo się bardzo szybko. Killua podniósł głowę, dziewczyna zamachnęła się miotłą i po chwili białowłosy leżał na podłodze znokautowany, ogłuszony i zdezorientowany. Mysz polna wybiegła z domu i czmychnęła w trawę, Leorio zatrzasnął z impetem drzwi, a Nell nie pozostało nic innego, jak dostać ataku śmiechu.

— Coś kiedyś wspominałeś o zwinności, siwy zgredzie!

— Zamknij się, buraczany łbie — odciął się, a Gon zaśmiał się z zakłopotaniem.

— Nie kłóćcie się — poprosił, na co momentalnie obrzucili się pełnymi wrogości spojrzeniami. Chociaż w przypadku Nell, były to tylko pozory. Oboje jednak posłuchali prośby, jako że szczęście Gona było dla nich priorytetem.

— Dziewczyno, ile razy ci mam powtarzać, że myszy polnych nie złapiesz miotłą?! — wrzasnął Leorio załamany.

W tym samym czasie napastniczka pisnęła i uklękła przed Killuą z przerażeniem.

— Nic ci nie jest?

— Nic mu nie będzie, ma twardą głowę — odpowiedziała za chłopaka Nell, widząc, że ciężko mu się odezwać. Dzięki temu zwróciła na siebie uwagę Leorio, który zaraz zaczął przepraszać ją za wcześniejszą ignorancję i wypytywać o wszystko po kolei od imienia po poznanie Gona. Sam Freecss, upewniwszy się, że przyjacielowi nic nie jest, też chętnie udzielał się w rozmowie. Killua pozostał w rękach niedoszłej napastniczki.

— Przynieść ci lód? Wody? Kręci ci się w głowie? Ile widzisz palców? Nie, jednak nie odpowiadaj. Matko, a jak uszkodziłam ci głowę? Jestem za młoda, żeby iść siedzieć!

— Nic mi nie jest — wykrztusił w końcu, próbując zebrać myśli. I uderzenie miotłą nie miało z tym wiele wspólnego.

Nie rozumiał tego, bo przecież nie zwracał uwagi na dziewczyny. Dowód na to stanowiła choćby Nell, która była mu obojętna pod względem płciowym. Długo za nią nie przepadał, ponieważ stanowiła zagrożenie, jeszcze tylko nie wiedział jakie. Koniec końców pogodził się z tym, że na jakiś czas Nell pozostanie nieodłączną częścią ekipy. Od niedawna zaczął widzieć w niej nawet dziewczynę. Ale teraz... To było co innego.

Pierwszym, co zauważył były jej oczy. Intensywnie szmaragdowe, zaniepokojone i niezwykle szczere. Potem drobne piegi na idealnym, lekko zadartym nosie. Jasną, gładką cerę. Twarz w kształcie migdału. Długie, wręcz ognistego koloru włosy, spięte w luźną kitkę i opadające na lewe ramię. Grzywkę, którą raz po raz odgarniała na lewą stronę. Pełne, różowe usta. Delikatny głos pełen paniki.

— Leo, chyba mu coś jednak zrobiłam! — pisnęła rudowłosa, odwracając się ku mężczyźnie. — Przed chwilą niby mi odpowiedział, że nic mu nie jest, a teraz znów nie mam z nim kontaktu!

Leorio oderwał się od rozmowy z Nell o Gonem, po czym podszedł do Killuy i kucnął przed nim odganiając zielonnoką. Jak na zawołanie, Killua zamrugał, wyrwany z amoku i poderwał się na równe nogi.

— Nic mi nie jest — powtórzył. — Jestem tylko zmęczony po podróży. Nienawidzę jazdy pociągiem.

— No wiesz co? — oburzyła się Nell. Gon położył jej rękę na ramieniu i zaśmiał się.

— Pokażę wam wasze pokoje — oznajmił Leorio, po czym ruszył przed siebie, a reszta podążyła za nim. Na szybko pokazał im dom w razie, gdyby czegoś potrzebowali. Następnie wskazał dwie pary drzwi i podrapał się po karku, zakłopotany.

— Nic nie szkodzi — powiedział ze śmiechem Gon, machając zbywająco ręką. — To i tak więcej, niż nam trzeba.

Paladinight zmarszczył brwi w niezrozumieniu.

— Jak to więcej?

— Śpimy w trójkę — wyjaśnił brunet, a Leorio i rudowłosa unieśli brwi.

— Śpicie z Nell? — upewił się mężczyzna, jakby nie mógł przetrawić tej informacji.

— Tak zazwyczaj wychodzi — wyjaśnił Killua.

Dziewczyna rzuciła mu pełne wdzięczności spojrzenie. Mógł teraz wyśmiać jej fobię, jednak odkad się dowiedział, ani razu tego nie zrobił. To był kolejny plus do ich relacji i Nell miała nadzieję, że będzie ich jeszcze dużo.

Koniec końców znów wylądowali w trójkę na jedynym łóżku. Gdyby Nell i Killua mieli czas, zapewne ponownie by się pokłócili, jednak zbyt szybko zmorzył ich sen, by do tego doszło. Tylko Gon nie spał jeszcze dłuższą chwilę, próbując wymyślić jakiś sposób, by przekonać do siebie na wzajem dwójkę przyjaciół. Ale i on szybko poległ, wsłuchując się w miarowy oddech dziewczyny.

Pogrążeni w głębokim śnie, nie zobaczyli cienia oddalającego się od okna.

❇❇❇


Helloł, łowcy :3
Mam nadzieję, że polubicie nową bohaterkę, mimo że jest ruda #stopstereotypom 😂😂 Wstęp do następnych wydarzeń, będzie jeszcze kilka luźnych rozdziałów, ale wszystkie są ważne więc czytajcie uważnie :3


Komputer mi zdechł i już nie wróci, ale DOSTAŁAM SIĘ NA STUDIA.


[Tu bijecie mi brawa i gratulujecie]


Dziękuję, dziękuję :3 Dziennikarstwo, strzeż się, oto nadchodzę! *Przeładowuje paczkę oreło*


Mam nadzieję że dobrze się bawicie na wakacjach, ja już zalegam w domu i odświeżam Huntera by lepiej opisywać naszych bohaterów :3


Coś za długa mi ta notka odautorska wychodzi..


A więc pa 😂
Do napisania!


#alexmeiko