środa, 1 sierpnia 2018

30: On x Zasługuje x Na x Miłość.

Wspaniale.

To było pierwsze co pomyślała Nell po otworzeniu oczu. Wokół niej panowała czerń, mocna i nieprzejrzysta. Gdy wyciągnęła ręce przed siebie, natrafiła na coś już w połowie drogi. Delikatnie wybadała dotykiem otoczenie wokół. Szybko zorientowała się, że została zamknięta w czymś ciasnym. Miała tylko nadzieję, że to nie trumna.

Opanowanie ataku paniki nie było łatwym zadaniem. Szybko zamknęła oczy, by następnie wziąć kilka głębszych oddechów. Z kieszeni wygrzebała podręczną latarkę i włączyła ją. Przez niewielkie światło zdołała ostatecznie rozeznać się w czym leżała. Skrzynia. Cholerna, drewniana skrzynia. Dlaczego? Kto? Po co?

Z całej siły, na jaką pozwalało jej ograniczenie ruchów, uderzyła w drewno, jednak to tylko lekko stęknęło. Nie miała się jak wydostać i z pewnością brakowało jej na to sił. Pozostało jej tylko czekać, aż ktoś otworzy skrzynie w celu sprawdzenia czy żyje. O ile komuś zależało na tym, żeby była żywa.

W co ja się znów wpakowałam?

Jakby samo to, że jechała do miasta skrytobójców już nie wystarczało.

Mocowała się jeszcze chwilę z pokrywą nad nią, by w końcu odpuścić. To było bez sensu. Nie miała sił się wydostać. Jak chciała uratować rodziców, skoro nie umiała poradzić sobie z głupim drewnem? A jeśli ktoś wcale nie chciał, żeby żyła? Jeśli zakopią ją żywcem, kilka metrów pod ziemią i umrze w męczarniach? Jej serce zaczęło bić w przyspieszonym tempie. Nie chciała tak umierać. Zdecydowanie nie tak.

Zaczęła się szarpać, próbując jakimś sposobem wyrwać klapę z zawiasów. Przecież nie mogła być aż tak dobrze przymocowana! Szybko jednak się uspokoiła, gdy przez szpary w drewnie rozbłysło światło. Szuranie butów rozniosło się echem po pomieszczeniu, aż się skrzywiła. Mimowolnie przyrównała je do kroku Killuy. Zoldyck zawsze chodził bezszelestnie, skradał się niczym kot, nawet jeśli nie miał takiego zamiaru, przez co miała odwieczne wrażanie, że znika i pojawia się znikąd. Ten, kto waśnie wszedł, a raczej ci, mieli ciężki, głośny krok.

— Mówiłem ci, że nic się tu nie dzieje, Carl — odparł jeden z mężczyzn, grubym, niskim głosem. — Masz paranoje, dzieciaku.

— Może i mam, ale jak ktoś nas na tym nakryje, będziemy mieli przechlapane. — Głos Carla pasował jej do chłopaka maksymalnie osiemnastoletniego, co wzięłą za dobrą monetę. Nie wiedziała ilu wrogów będzie musiała pokonać, żeby wydostać się z miesca, w którym była. Ale osiemnastolatek nie powinien stanowić dla niej większego wyzwania. Już bardziej skomplikowana była ta skrzynia. Jak to się do cholery otwiera...?

— Poczekaj chwilę. — Starszy mężczyzna przeszedł obok jej skrzyni i poszedł dalej, by w końcu przystanąć. Na chwilę nastała cisza. — Carl, mieliśmy tu komplet?

— Tak, czemu pytasz?

— Tu są puste skrzynie.

I w tym samym momencie trzasnęły drzwi, po czym zgasło światło. Nell wstrzymała oddech, kompletnie zdezorientowana. Rozległ się krzyk; najpierw mężczyzny, potem nastolatka.Po chwili znów rozbłysło światło.

— Dobra, pierwsza część odhaczona. — Usłyszała znajomy głos. Serce zabiło jej szybciej. — A teraz poszukajmy tej szczęściary. Masakra. Myślałem, że to my ciągle pakujemy się w kłopoty, ale ona...

W tym samym czasie Nell, po ocknięciu się z pierwszego szoku, zaczęła się gwałtownie szarpać, czym przerwała monolog chłopaka.

— Oho.

Już po kilku sekundach coś mocno szarpnęło jej skrzynie. Usłuszała szczęk metalu i wieko skrzyni, w której była uwięziona, podniosło się, ukazując znajomą twarz. Killua uśmiechnął się do niej zadziornie. Jego oczy błyszczały z rozbawienia i satysfakcji.

— Co ty byś bez nas zrobiła?

Poczuła jak gardło ściska jej się zwiastując płacz, a oczy zachodzą łzami ulgi. Gwałtownie przyciągnęła chłopaka do siebie i oplotła go ramionami, podciągając nosem. Tak się cieszyła że go widzi! Killua dopiero po chwili oddał uścisk i wtulił się w jej ramię, czując pewnego rodzaju ulgę. Wiedział, że puszczanie jej samej to zły pomysł, więc przystał z ,,niechęcią'' na propopozcję Gona, żeby jechać z nią incognito. Nazwisko skrytobójców szymiało mu w głowie, nie dając spokoju. Nawet jeśli jego rodzina zabiła większośc z nich, został jeszcze chłopak. Zrozpaczony i chętny zemsty za zabójstwo siostry i rodziców. Poniekąd to rozumiał. W końcu on bez wyrzutów sumienia zabiłby kogoś, kto zrobiłby krzywdę Alluce. Między skrytobójcami, a zabójcami na zlecenie nie było wielkiej różnicy. Po prostu jedni robili to z ukrycia, a drudzy byli ogólnodostępni i wcale nie kryli się z tym, co robią. Oczywiście, nie rozdawali swoich zdjęć na prawo i lewo, ale wysatrczyło nazwisko, by wszyscy wiedzieli z kim mają do czynienia.

Uniósł wzrok, by napotkać szeroki uśmiech Gona. To z kolei przywróciło go rzeczywistości. Gwałtownie odsunął się od dziewczyny i spojrzał w bok, czując, jak robi mu się gorąco. Niedorzeczność.

— Wyłaź z tej skrzyni. Musimy uwolnić resztę ludzi i zadzwonić po policję. — Stał przez chwilę w miejscu, jakby nad czymś myśląc, po czym podał: — Uwolnijcie ludzi. Ja zajmę się resztą tej bandy i może dowiem się czego chcieli.

I zmył się z pomieszczenia, nim ktokolwiek zdążył wyrazić swoje zdanie.

Nell wyszła ze skrzyni i przytuliła Gona, dziękując za ratunek również jemu, po czym zabrali się za otwieranie pozostałych skrzyń. Na oko, było ich około czterdziestu, może wiecej. Gon podchodził po kolei do każdej i jednym szarpnięciem wyrywał kłódkę z metalu, powodując tym ciężki szok u czerwonowłosej.

— Nie wiedziałam, że jesteś taki silny — zaśmiała się lekko histerycznie, podnosząc wieko za wiekiem. Gon uśmiechnął się do niej.

— To dzięki treningom.

Niby jakiego rodzaju były to treningi???, pomyślała nastolatka, patrząc na chłopaka. Żeby zerwać kłódkę tak bez żadnego wysiłku... Nie bez powodu dostał licencję.

Pracowali w ciszy, co Nell przyjęła z niejakim zdziwieniem. Przyzwyczajona była do ciągłej paplaniny Gona o wszystkim, co mu ślina na język przyniesie, tymczasem on milczał, jakby zamyślony.

— Wszyscy są jeszcze pod działaniem środku usypiającego — zauważyła Nell na głos, by przerwać ciszę. — Dlaczego wy obudziliście się jako pierwsi? — Milczenie. — Gon?

— Zakochałaś się w Killui, prawda?

Gwałtownie wciągnęła powietrze, słysząc pytanie. Gon uniósł głowę i przewiercił ją spojrzeniem złotych oczu. Był poważny, zbyt poważny jak na niego. Uniosła brwi, starając się przybrać jak najnaturalniejszy wyraz twarzy.

— Oszalałeś? — spytała najspokojniej na świecie, czując, jak jej serce bije w szaleńczym tempie. — Dlaczego niby miałabym...

—Rumienisz się — wszedł jej w słowo. Skrzywiła się.

— To bardzo zawstydzające pytanie, wiesz? — odpowiedziała na to. — Killua jest przystojny, ale... No. To zabójca na zlecenie. Raczej niebezpiecznie jest zakochiwać się w kimś takim.

Nie wierzyła, że potrafiła tak kłamać. Ale nie chciała, żeby Gon wiedział. Wciąż liczyła, że zakochanie w Killui jest tylko chwilowe. W końcu, był z Zoldycków. Tajemniczy, przystojny, taki, za którym szalały dziewczyny... Ach, bzdura. Tajemniczy? Niby kiedy? Killua Zoldyck był poważny i śmiercionośny kiedy trzeba, jednak na codzień bardziej przypominał jej rozkapryszonego dzieciaka z bogatego domu, pochłaniającego słodycze  w tempie ekspresowym i kilogramowych ilościach. I do tego nie tył. Był denerwujący i zawsze mówił to, co myślał. Do tego był chyba najinteligentniejszy z całej ich ekipy i najszybciej łączył wątki, co trzeba było mu przyznać. Potrafił być opiekuńczy i czasem naprawdę miły, na swój sposób. Był też przesadnie ostrożny i przewrażliwony na punkcie bezpieczeństwa Gona. Miał dużo negatywnych cech, ale nie wynikały one z niego, a bardziej ze sposobu wychowania. Widziała, że z tym walczył i była to samotna walka. Może to właśnie dlatego tak troszczył się o Gona. Ponieważ był osobą, która zaakceptowała go od stóp do głów, z całym bagażem doświadczeń i historią. Był jedyny w swoim rodzaju, przez co, gdyby zniknął, Killua znów byłby samotny.

— To niesprawiedliwe — powiedział Gon, odrywając kolejną kłódkę. Nell podniosła wieko i spojrzała na niego z zaciekawieniem.

— Co jest nie sprawiedliwe?

— On nie decydował, w jakiej rodzinie się urodzi — zaczął, nie patrząc na nią. — Nie wybierał sobie zawodu, zrobili to za niego. Wszystko co miał, narzucono mu z góry. Ale odciął się od tego i stara się żyć jak zwykły chłopak. Nie chce być zabójcą. Zasługuje na miłość tak samo, jak każdy inny.

— Wiem o tym — odpowiedziała Nell, czując wstyd. — Nie twierdzę, że on nie zasługuje na miłość. Wręcz przeciwnie. Tak naprawdę, to ja...

— Skończyliście już?

Podskoczyli, słysząc głos Killui. Białowłosy wszedł do pomieszczenia i rozejrzał się, po czym uniósł brwi.

— Zostało wam ponad dwadzieścia skrzyń?! Co wyście tu robili???

Gon i Nell spojrzeli po sobie ukradkiem. Dziewczyna uśmiechnęła się do zielonowłosego i przeniosła wzrok na Killuę.

— Próbowałam wyciągnąć od Gona dlaczego obudziliście się pierwsi, ale nie chce mi powiedzieć.

Zoldyck parsknął śmiechem i zaczął sprawnie, po kolei rozwalać kłódki, wyręczając przyjaciół.

— To akurat nie jest więlką tajemnicą. Jestem odporny na trucizny, więc podanie, nawet dożylnie, środku uspypiającego, niewiele mi zrobiło. A Gon...

— Udawałem, że zasnąłem — wyjaśnił Freecss. — Szybko nas wynieśli, bo im maski szwankowały.

Nell kiwnęła głową, patrząc z szokiem jak Killua rozwala kłódki i podnosi pokrywy. Robił to o wiele zręczniej niż oni i szybciej. Po chwili robota była skończona.

— To byli handlarze ludźmi — oznajmił Zoldyck. Otrzepał ręce i schował dłonie do kieszeni. — Mieli się obłowić, ale im nie pykło. Policja już jedzie. Powinniśmy się zwijać.

Nagle Nell zerwała się z miejsca i podbiegła do swojej skrzyni. Następnie odwróciła się do chłopaków, blada jak papier.

— Co się stało? — spytał Gon, zaniepokojony jej reakcją.

— Mój plecak — szepnęła. —Muszę go znaleźć.

Killua słysząc to, przewrócił oczami.

— Kupisz sobie nowy.

— Mam tam karty pamięci mojej... — urwała, nie wiedząc jak im to wytłumaczyć. Mimo że nieprawdziwą, te trzy sztuczne inteligencje były jej rodziną przez długi czas. Potrafiła zbudować im ciała, ale nie miała umiejętności, by zaprogramować ich od zera. — Muszę odzyskać plecak. Nie odejdę stąd bez niego — dodała, patrząc z uporem na Killuę. Chłopak, po chwili piorunowania się z nią spojrzeniami, westchnął ciężko, po czym machnął ręką.

— Niech będzie. Chodźmy.

Wyszli z pomieszczenia i ruszyli długim, ciemym korytarzem. Killua prowadził. Szli w ciszy, zaglądając do każdego napotkanego pomieszczenia. Praktycznie każde wyglądało tak samo - brudne i prawie puste, w niektórych były biurka, w niektórych stoliki. Po podłodze walały się ciała mężczyzn różnej postury i w różnym wieku; Nell przypuszczała, że to wszystko robota Killuy.

— Zabiłeś ich? — spytała cicho, jakby z lekkim strachem. Killua spojrzał na nią. Jego zrok był zimny jak lód.

— Nie. Nie zabijam już ludzi, dlatego fajnie byłoby, gdybyśmy się streszczali...

— Zabiłeś Levisa.

Powiedziała to szybciej niż pomyślała, ale stało się. Zapadła cisza, podczas której atmosfera mocno zgęstniała.

— Levis nie był już człowiekiem. Powinnaś się w końcu z tym pogodzić. 

Killua podszedł do biurka w rogu pomieszczenia i schylił się, by po chwili pokazać dwójce przyjaciół plecak. W pełnym milczeniu wcisnął go czerwonowłosej w ręce i wyminął ją, kierując się do wyjścia. Nawet na siebie nie spojrzeli.

To była jedna z tych cieplejszych nocy. Kiedy wyszli z budynku, docelini klimatyzację, która w nim była. W oodali echem niósł się dźwięk syreny policyjnej - znak dla nich, że powinni się zwijać.

Nie znali miasta, w jakim się znajdowali, ani okolicy, dlatego ruszyli przed siebie, błądząc między budynkami. Na oświetlonych ulicach panował mały ruch, raz na jakiś czas przejeżdżał samochód. Udeżył ich fakt, że kiedy dotarli na rynek, mieli poczucie jakby miasto opuszczono. Albo było bardzo późno, albo w mieście było coś nie tak.

Kiedy znaleźli hotel, nie posiadali się z radości. Wręcz wpadli do niego, prosząc o jakiś pokój trzy osobowy. Miła recepcjonistka za ladą podała podała im kluczyk, wyjaśniła o której podają śniadanie oraz inne techniczne rzeczy, po czym życzyła im miłej nocy. Zegar wskazywał drugą czterdzieści. Sam fakt, że ktoś siedział na recepcji o tak późnej porze, zdziwił nieco trójkę nastolatków, ale nie oponowali.

Pokój piędziesiąty ósmy był średnich rozmiarów. Miał kremowe ściany i trzy duże łóżka ułożone w rzędzie, jedno obok drugiego. Oddzielały je stoliki nocne, na każdym była mała lampka. Naprzeciwko łóżek, w prawym rogu stała wielka szafa, w lewym zaś wisiał telewizor. Pod nim umieszczono stolik. Nell szarpnęła za klamkę zaraz przy wejściu, by odkryć małą łazienkę z prysznicem. Nic nadzwyczajnego.

— Idę się myć — oznajmiła i zamknęła za sobą drzwi, nawet nie pytając towarzyszy o zdanie. Chłopcy tymczasem podłączyli telefony do ładowania i rzucili się na łóżka, wykończeni.

— Mam serdecznie dość takich randomowych akcji — mruknął Killua. — Jakbyśmy nie mogli dostać się z miasta do miasta bez problemu!

Gon na jego słowa zaśmiał się cicho i po chwili już spał, skulony na łóżku. Zoldyck też lawirował pomiędzy snem a rzeczywistością. Szum wody wpływał na niego kojąco i powodował senność. Nim zdążył jednak zasnąć, Nell wyszła z łazienki.

— Wolne. Ne, Kill, idziesz się myć?

— Nie mów do mnie Kill — odpowiedział sennie. Widząc go w takim stanie, Nell zaśmiała się cicho.

Podeszła do Gona i westchnęła. Następnie chwyciła go za nogę i ściągnęła mu buta. To samo zrobiła z drugim. Po tym przykryła zielonowłosego kocem i uśmiechnęła się pod nosem.

— Czasem bywa taki poważny, a czasem jest z niego większe dziecko niż z ciebie.

— Ej — mruknął Zoldyck ostrzegawczo, wywołując u niej kolejną salwę śmiechu. Zdezorientowany, usiadł na łóżku po turecku i wbił w nią spojrzenie. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, na co patrzy i zrobił się cały czerwony. Nell... Ubrana była w sam ręcznik. Drugi miała zawiązany w turban, na głowie. Najkrótsze kosmyki włosów wypadały jej z ręcznika, wyginając się w stronę podłogi. Pojedyńcze krople wody spływały jej po ciele, drążąc sobie drogę aż do miejsc pod ręcznikiem. Pod ręcznikiem... Nell była naga.

Gwałtownie odwrócił głowę, nie wiedząc co się z nim dzieje. Niedorzeczność. Zabijał morderców, którzy siali postrach w świecie, a o palpitacje serca przyprawiała go czternastolatka. Co się z nim działo?

— Killua, wszystko w porządku? — Nell nachyliła się do niego, z troską wymalowaną w oczach. — Zrobiłeś się cały czerwony. Odwróć się do mnie, sprawdzę ci temperaturę.

— Nie trzeba! — zaoponował natychmiast Zoldyck. Mimo to dziewczyna chwyciła go za policzki i odwróciła ku sobie, by następnie przystawić swoje czoło do jego. Natychmiast zamknął oczy, nie chcąc by zdradziecki wzrok spowodował jakąś niekomfortową sytuację. Szybko je jednak otworzył, zdając sobie sprawę z pewnego faktu.

— Nell, to ty masz gorączkę.

Odsunął ją od siebie i spojrzał w jej roziskrzone oczy. Była rozpalona i wątpił, żeby była to zasługa kąpieli.

— Co? — dziewczyna zmarszczyła brwi i zaśmiała się. — Wcale nie mam...

I w tym momencie poleciała na Killuę całym swoim ciężarem, tracąc przytomność. Chłopak złapał ją zwinnie, patrząc w górę. Przelotnie stwierdził w myślach, że to chyba nowe hobby dziewczyny. Stanowczo za często mdlała.

Przy tym starał się nie myśleć o ręczniku, który zsunął się na podłogę.

#########

Niczego bardziej nie kocham jak zawstydzony Killua <3








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz