środa, 28 marca 2018

27: Pogodzenie x I x Zrozumienie.

Siedzieli, wpatrując się w jej nieruchome ciało. Podłączona do różnorodnej aparatury, Nell dalej nie otwierała oczu, mimo że minął już tydzień. Może nie chciała się się obudzić. Chciałoby się powiedzieć, że po walce z Levisem nastał spokój, jednak nie byłaby to prawda – a przynajmniej nie dla dwójki najlepszych przyjaciół. Killua i Gon milczeli odkąd Nell znalazła się w szpitalu. Rena niestety nie miała czasu im pomóc – jej brat Rine obudził się kilka dni temu, a ona poświęciła mu całą swoją uwagę. Leorio też miał ręce pełne roboty. Zostali sami.

Killua szukał odpowiednich słów. Był zły, że relacja między nim a Gonem się psuła i wiedział, że główną przyczyną była dziewczyna przed nimi. Z drugiej strony, byli przyjaciółmi. Więź, jaką stworzyli, nie powinna była zostać nawet naruszona przez osobę trzecią. A skoro tak było, oznaczało to jeszcze długą drogę przed nimi.

— Gon-

— Aż tak jej nie lubisz? — mruknął Freecss, zaciskając dłonie na taborecie, który obecnie zajmował. Killua westchnął. To nie było miejsce na taką rozmowę. Czemu to on musiał robić za tego dojrzalszego? Byli równolatkami, Gon też mógłby czasem ruszyć głową, a nie obrażać się jak dziecko... Chociaż z drugiej strony, to właśnie ta dziecięca prostolinijność sprawiała, że Gon zjednywał sobie przyjaciół.

— Przejdziemy się? — zaproponował, na co Freecss kiwnął od niechcenia głową. Killua widział, że gdy wychodzili z budynku, jego przyjaciel był daleko myślami.

Ruszyli pustymi uliczkami w stronę rynku. Mimo że Merosy i Dusze zniknęły, ludzie dalej trzymali się godzin policyjnych i znikali za drzwiami domów jeszcze przed zachodem słońca. Killua podejrzewał że jeszcze trochę czasu minie, nim mieszkańcy Mort de Lavie przestaną się bać.

— Przepraszam, Killua.

Uniósł głowę, nie przygotowany na takie słowa.

— Co?

— Odkąd pojawiła się Nell, poświęcałem jej więcej czasu niż tobie, prawda? — chłopak spojrzał na niego i uśmiechnął się smutno. — Tak naprawdę nie zdawałem sobie z tego sprawy, aż do niedawna. Kiedy Nell znalazła się w szpitalu, zrozumiałem, że dawno nie spędzaliśmy razem czasu. Od Oregonu byliśmy w trójkę, a ja poświęcałem dużo uwagi Nell. Musiałeś czuć się samotny. Przepraszam.

— Yyy... Nie ma sprawy. — Killua podrapał się z zakłopotaniem w tył głowy, nie wiedząc co właściwie się dzieje. Czy Gon właśnie przeanalizował sytuację i wyciągnął z niej wnioski? To nie było normalne. Z drugiej jednak strony, właśnie taki był Gon. Nie bał się przepraszać.

— Ja też przepraszam. — Słowa same wyszły z jego ust, nim zdążył się powstrzymać. — Byłem strasznie nie fair wobec Nell. I przyznaję, może nie jest taka zła, jednak nie cofam swojego zdania. Ona naprawdę jest niebezpieczna, Gon.

Młody Freecss kiwnął głową, co zaskoczyło Killuę.

— Wiem.

— Wiesz? — uniósł brwi.

— Wiem — powtórzył brunet. — Jej wspomnienia... To, co się w nich kryje, może być niebezpieczne. Ktoś specjalnie usunął jej pamięć. Może chciał, żeby zaczęła nowe życie..?

— Nie sądzę — mruknął Killua, przejeżdżając wzrokiem po starych kamienicach. Było coś urokliwego w Mort de Lavie. Czas się tutaj zatrzymał, przynajmniej z zewnątrz. — Ktoś chciał, żeby była bezbronna. Nie pamięta nawet jak się używa nenu, ale czasem ma przebłyski. Pamiętasz jeszcze, jak część wspomnień wróciła jej w katakumbach? Wtedy, w Wonderland?

Gon kiwnął głową.

— Chodzi ci o kolor jej oczu?

— Nie tylko. Jej aura też się zmieniła. — Zoldyck spojrzał na przyjaciela z powagą. — Jeśli chcesz dalej z nią podróżować, musisz wziąć pod uwagę, że może odzyskać wspomnienia. A kiedy je odzyska... — Killua urwał, wahając się przez chwilę. Nie wiedział, czy powinien mu to uświadamiać.

— Wiem — powiedział po raz kolejny Gon, znów zaskakując młodego zabójcę. Jego głos był poważny i białowłosy stwierdził, że to nie pasuje do jego przyjaciela. — Kiedy Nell odzyska wspomnienia, może nie być już po naszej stronie.

**

Sufit pękał od lampy do ściany. A może od ściany do lampy? Od pięciu minut wgapiała się w szczelinę, zastanawiając się, czy sklepienie runie jej na głowę, czy jednak raczy wytrzymać aż do jej wypisu. W końcu, szpital z zasady miał być tym bezpiecznym miejscem.

W tych wszystkich książkach, kiedy bohater budził się w szpitalu, zazwyczaj nie wiedział gdzie jest. No cóż, ona od razu rozpoznała zapach, a potem poszło już z górki. W sumie, była nawet trochę zawiedziona. Taka pobudka nijak nadawała się do nawet najnudniejszej książki.

Czasem, kiedy czytała, wyobrażała sobie siebie w sytuacjach i na miejscu bohatera. Leżąc na łóżku szpitalnym, poobijana, ze złamaną ręką, w całkowitych ciemnościach, nie czuła się jak bohater książki. Czuła się... samotna.

Kiedy ostatni raz spędzała czas sama? Odkąd zaczęła szwendać się z Killuą i Gonem, takich chwil było niewiele. Nawet spała z nimi w jednym łóżku, jeśli była taka możliwość. Dzięki temu jej fobia nie dawała o sobie znać, tak jak w tej chwili. Ale przecież oni nie zawsze przy niej byli. Jak wyglądało jej życie przed ich poznaniem? Jak wyglądało jej prawdziwe życie? Była pewna, że jej rodzice i brat, aktualnie w postaci trzech, małych kart pamięci, nie byli jej rodziną zawsze. Przecież musiała mieć mamę i tatę. Takich, dzięki którym powstała. Takich, którzy nauczyli ją projektować i budować mechaniczne lalki, które imitowały ludzi. Ktoś musiał tchnąć w nie nen, a przecież ona nie pamiętała, jak go używać. A mimo to, czasem to robiła. Nieświadomie, jednak zdarzały się takie chwile, a przynajmniej tak przypuszczała. W końcu raz stworzyła z nich macki, wtedy w Mistey. I w katakumbach też prawie użyła jakiejś mocy. Wiedziała, że ją ma i wiedziała, że ma jej dużo. Nie pamiętała jak jej używać. Wiedza ta miała przyjść wraz z odzyskaniem wspomnień, jednak nie była pewna, czy chce je odzyskać. Być może nie usunięto ich bez powodu.

W tym samym momencie coś w niej zaprotestowało. Miała wrażenie, że musiała je odzyskać i to nie przez własne widzimisię. Jej wspomnienia były częścią układanki, ale nie był to ostatni puzzel. Pytanie tylko, czy chciała wiedzieć, jaka jest ostatnia cześć tej historii?

Chciałaby porozmawiać o tym z Levisem. Z tym prawdziwym, nie opętanym przez Merosa. On zapewne pomógłby jej podjąć decyzję. Chciałaby przytulić się do Kyle'a. Poczuć na chwilę bezpiecznie. Chciałaby porozmawiać z Gonem, albo pokłócić się z Killuą. Miała nadzieję, że nic im nie jest. Wciągnęła ich w coś, co nie było ich sprawą. Nigdy nie wybaczyłaby sobie, gdyby coś im się stało.

Skuliła się na łóżku. Gdy była nieprzytomna, błądziła w swoich wspomnieniach. Po otworzeniu oczu nie pamiętała jednak prawie niczego. W głowie jednak utrwaliło jej się jedno wspomnienie. Chłopca, który stał w blasku księżyca, jednak nie widziała jego twarzy. Chłopca, który wyciągał do niej dłoń. Chłopca, którego dłoń z ufnością chwyciła. Chłopca, którego szukała i którego musiała znaleźć. Gdy leżała skulona na łóżku, księżyc również świecił, jednak swoim blaskiem nie dosięgał jej ciała. Ona pozostawała w mroku i czekała na świt. Kiedy nadejdzie, miała nadzieję, że wszystko się wyjaśni. I w przenośni, i dosłownie.

**

— Nell!

Odwróciła do niego głowę, kiedy krzyknął jej imię na pół piętra. Killua parsknął śmiechem i wszedł do pomieszczenia za uradowanym przyjacielem, z rękami w kieszeniach i rozbawioną miną. Tymczasem młody Freecss dopadł szkarłatnowłosej i przytulił ją mocno, aż sapnęła z bólu.

— Dusisz.

Momentalnie odsunął się na to słowo i zaczął przepraszać z uroczym zakłopotaniem. Gon czasem był jak dziecko. Mega urocze dziecko, a przynajmniej dla Nell.

— Ile spałam?

— Ponad tydzień — odparł Killua, siadając na krześle. Mijało południe. — To i tak całkiem niezły czas, biorąc pod uwagę fakt, że prawie umarłaś. Co ci strzeliło do głowy, żeby iść do tego psychopaty sama? Nie mogłaś najpierw wrócić do domu?

Zmarszczyła brwi, nie wiedząc o co chodzi. Dopiero po chwili na jej twarzy pojawił się przebłysk zrozumienia. Parsknęła śmiechem.

— Nie wiedziałam wtedy, że jest niebezpieczny, z resztą, wy też nie. A właśnie, co z Levisem, skoro już o nim mowa? Jak wyciągnęliście z niego Merosa? Też jest w szpitalu? Musi być skołowany, tyle czasu pod kontrolą potw-

— Levis'a nie ma w szpitalu, Nell — przerwał jej Gon. Gdy na niego spojrzała, uciekł wzrokiem w dół.

— Oh. To gdzie jest?

— W ogóle go... Nie ma.

Zapanowała chwila ciszy, podczas której Nell przetrawiała nowo zdobytą informację. Killua patrzył to na Gona, to na Nell, zastanawiając się, czy powinien się odezwać. Ale gdyby się dowiedziała...

— Zabiłem go.

Jego usta poruszyły się w brew woli, jednak wypowiedzianych słów nie dało się już cofnąć. Gon wręcz skulił się pod ich ciężarem. Czuł się winny, mimo że nie powinien. Dla tego chłopaka nie było już ratunku. Dlaczego więc Killua bał się podnieść wzrok? Dlaczego to jedno, konkretne zabójstwo nie dawało mu spokoju? Przecież zrobił, co musiał. Po prostu.

Zebrał się w sobie, jednak znieruchomiał, zanim zdążył unieść wzrok. Ciepła dłoń dziewczyny dotknęła jego włosów i pogłaskała go po głowie.

— Musi ci być z tym ciężko — powiedziała Nell, a on w końcu na nią spojrzał.

Uśmiechała się do niego smutno, mimo że oczy miała pełne łez. Jakimś cudem rozumiała. Widział to w jej spojrzeniu. Takiej reakcji się nie spodziewał - i jej, i swojej.

Gwałtownie opuścił głowę, gdy do jego oczu napłynęły łzy.

*******

Którzy, bo przejściowy :)