środa, 30 sierpnia 2017

19: Niepewność x Zasiana x Dobrą x Radą.

— A więc? Co was do mnie sprowadza?

Nell po otrząśnięciu się z szoku i uspokojeniu emocji na tyle, by nie wybuchnąć płaczem, usiadła na kanapie razem z Killuą i Gonem.

— To.

Wyciągnęła w jego stronę dłoń z opakowaną książką. Przejął od niej podarunek, zmierzył wzrokiem napis na jednej ze stron i kiwnął głową.

— Czyli znalazł.

— Co to? — spytała dziewczyna, nie bawiąc się w formalności. Levis uśmiechnął się półgębkiem, obrzucając Nell zaciekawionym spojrzeniem.

— Nie obraź się, ale wolałbym najpierw wiedzieć z kim mam przyjemność.

— Jestem Killua — zaczął białowłosy.

— Jestem Gon! — brunet uśmiechnął się promiennie, na co dziewczyna przewróciła oczami. Lekko zdrętwiała, kiedy wzrok fioletowowłosego spoczął na niej.

— Ja... — zaczęła, po czym przygryzła wargę. Co mu miała powiedzieć? Że to przez nią jego brat nie żyje? Bo nie zdążyła rozegrać tego wszystkiego jak należy? — Ja...

— Wiem, kim jesteś, Nell.

Uniosła na niego wzrok, szczerze zaskoczona. Po chwili jednak skrzywiła się, gdy Killua cicho parsknął pod nosem.

— Cóż, ostatnio gdzie się nie ruszę, tam mnie znają. — Odparła cierpko. — Wybacz, ale nie pamiętam naszego spotkania...

— Nie spotkaliśmy się — zaśmiał się chłopak. Jego śmiech był dźwięczny i miły dla ucha. Nell słysząc go poczuła silne uczucie nostalgi. Tak samo śmiał się Kyle. — Mój brat wysłał mi kiedyś list, w którym było wasze zdjęcie. Byłaś jego dziewczyną, mam rację?

Kiwnęła głową, czując jak do oczu ponownie napływają jej łzy. Kto by pomyślał, że taka z niej beksa?

— Nie obwiniaj się. Jestem pewien, że to jego wina. Zawsze był nieostrożny i lekkomyślny. I zadufany w sobie.

Zadufany w sobie?

— Nie prawda — odpowiedziała natychmiast, wpatrując się w niego. Myślami była jednak gdzie indziej. — Nie prawda. Kyle był nieostrożny i lekkomyślny, ale nigdy zadufany w sobie. Był otwarty i zbyt pewny siebie. Onieśmielał. Zawsze się uśmiechał. Miał głowę pełną pomysłów. Był ciekawski, chciał zwiedzić świat. Nigdy nie poświęcał zamartwianiu się więcej niż trzy sekundy, bo uważał, że to nie ma sensu. I troszczył się o innych bardziej niż o siebie. Zawsze... I do końca.

Zamilkła, gdy Killua położył jej rękę na ramieniu i ścisnął mocno. Chyba mocniej niż miał w planach, bo skrzywiła się nieznacznie, ale oprzytomniała.

— Jeszcze to przeżywa — wyjaśnił białowłosy. — Musisz jej wybaczyć.

Levis kiwnął głową, po czym podniósł się z kanapy.

— Chodźcie. Zanim przyjdzie Chris z herbatą, oprowadzę was po posiadłości.

Budynek składał się z dwóch pięter i parteru, oraz piwnic. Najniżej była winiarnia. Na parterze mieścił się pokój do gry w bilarda, kilka salonów, kuchnia i jadalnia, lecz było to tylko prawe skrzydło. Lewe przeznaczono na salę balową, która miała nawet swój własny balkonik i taras. Okna wychodziły na wielki ogród.

Piętro pierwsze również podzielono na dwie części. Prawe skrzydło całkowicie zajmowała biblioteka. Gdy weszli do niej, Nell oznajmiła, że tu zostaje.

— Będziesz mogła tu siedzieć ile dusza zapragnie — odpowiedział jej że śmiechem Levis. — Ale to potem.

Lewe skrzydło zajmowały sypialnie. Było ich dokładnie pięćdziesiąt sześć, każda miała swoją malutką łazienkę. Tylko pięć z nich urządzono z większym rozmachem. Mieściły się one na końcu skrzydła i należały do rodziny. Levis wyjaśnił, że reszta już nie żyje i zaproponował Nell, że pokaże jej pokój Kyle'a, gdy już skończą zwiedzać.

Wszystko kręciło się wokół Nell. Gon zauważył to po kilku minutach. Levis zwracał się do nich wszystkich, jednak zawsze po tym osobno do Nell, jakby szczególnie zależało mu na jej uwadze.

— Nie podoba mi się to — mruknął najciszej jak potrafił, a Killua spojrzał na niego kątem oka.

— Może mu się podoba — odpowiedział na to, wzruszając ramionami. I gdyby nie zaciśnięte mocno pięści w kieszeniach spodni, Gon może uwierzyłby w jego obojętność.

Trzecie piętro zajmował całkowicie personel.

— W całej posiadłości znajduje się ponad dwieście pięćdziesiąt pokoi — wyjaśnił Levis lekkim tonem. — Dziewczyny, które się u mnie zatrudniają, mają możliwość wypożyczenia pokoju na ostatnim piętrze. Jest ono tak naprawdę osobne, posiada dwie duże łazienki, męską i żeńską, kuchnię, oraz balkon. Mają możliwość poruszania się po całej rezydencji jak im się podoba, godziny pracy mają ustalone, nie ingeruję w ich czas wolny. Jedyny zakaz jakie obowiązuje mieszkańców to robienie głośnych imprez. Ale nawet od tego są wyjątki, na przykład, na święta czy sylwestra, albo czyjeś urodziny. Jestem ugodowym człowiekiem.

— Jesteś wspaniały — zaśmiała się Nell, zaplatając dłonie na plecach. Fioletowowłosy uśmiechnął się i poczochrał ją po głowie, na co ona pisnęła i zaczęła układać włosy.

Gon zaśmiał się z zakłopotaniem, a Killua prychnął, odwracając wzrok.

Na każdym piętrze dominował inny kolor. Na parterze był to złoty, przemieszany z czerwienią. Na pierwszym piętrze czerwony z akcentami błękitu. Na drugim błękit z akcentem fioletu. Ściany pokryte były licznymi obrazami rodziny i martwej natury; tylko na drugim były same krajobrazy. Levis wyjaśnił, że nie chciał narzucać tego personelowi, by poczuli się jak u siebie. Każdy obraz na drugim piętrze był wyborem pracowników.

Z sufitów zwisały eleganckie żyrandole imitujące świeczniki. Tylko w sali balowej i salonach były one kryształowe.

Posiadłość zrobiła na nich duże wrażenie.

— Czujcie się tu mile widziani — oznajmił Levis radośnie, gdy w końcu wracali na parter.

— Będziemy, będziemy — przytaknęła ochoczo Nell. — Muszę koniecznie dobrać się do biblioteki.

Następnie wdała się z nastolatkiem w dyskusję na temat książek, które posiadał.

Killua i Gon szli trochę z tyłu, słuchając ich rozmowy od niechcenia.  Mieli wrażenie, że zdanie Levisa na temat posiadłości nie było skierowane do nich. 


— Musiałaś się do niego tak kleić?

To było pierwsze pytanie, które padło z ust Killuy podczas kolacji. Nell przerwała w pół zdania, po czym odwróciła głowę w jego stronę. Właśnie opowiadała Leorio o rezydencji Levisa i pytanie białowłosego lekko ją zaskoczyło. Odkąd wrócili do domu, miała wrażenie, że chłopcy byli na nią źli.

— Kleić?

— No. ,,Och Levis, masz taką piękną posiadłość!" ,,Och Levis, jesteś taki zabawny!", ,,Och Levis, jesteś wspaniały!" — przedrzeźniał ją piskliwym głosikiem.

— Ja tak mówiłam?

— No. Żeby tylko. Nawet przy Kurapice nie zachowywałaś się w taki sposób. Jakbyś co najmniej spotkała swojego idola!

— Co w tym złego? — spytała Rena z pełną buzią, odkładając udko z kurczaka na talerz. — Levis tak działa na wszystkie dziewczyny. Nie powinniście się jej o to czepiać.

Nell uniosła brwi. Czy ta ruda, podstępna jaszczurka właśnie się za nią wstawiła? Gdzie haczyk?

Killua za to tylko prychnął i zeskoczył ze stołka barowego,  po czym ruszył w stronę drzwi.

— Idę się przejść.

Gon kiwnął głową, a Rena zerwała się z krzesła i pobiegła za nim, zgarniając po drodze kurtkę i katanę.

— Czekaj, idę z tobą!

Na te słowa Nell również się poderwała, jednak w tym samym momencie trzasnęły drzwi wyjściowe i już ich nie było.

— Co go dzisiaj ugryzło? — mruknęła sama do siebie, na co Leorio zaśmiał się i upił łyka herbaty.

— Młodość — zaśmiał się, na co Nell i Gon unieśli brwi.

— Młodość? — powtórzyła za nim czerwonowłosa i parsknęła śmiechem. — Ugryzła go młodość?

— Chyba nie rozumiem — skwitował po chwili Gon, zamyślony. — Ale Killua ma rację. Nie powinnaś się zbytnio spouchwalać z Levisem. Myślę, że w twoim przypadku to nawet zrozumiałe, mimo to-

— Zrozumiałe? — weszła mu w słowo.

Kiwnął głową, patrząc na nią smutno.

— W końcu, przypomina do złudzenia Kyle'a, prawda?

— Co? Jakiego Kyle'a? O co chodzi? — Leorio zasypał ich pytaniami, próbując dowiedzieć się czegokolwiek. — Masz chłopaka, Nell-chan?

Skrzywiła się, słysząc to pytanie.

— Miałam.

Miała też nadzieję, że Gon się mylił. Ale jednocześnie czuła, że trafił w sedno i wcale jej się to nie podobało.


Killua po raz dwunastu kopnął dwunasty kamień, który napatoczył mu się nieszczęśliwie pod nogi, przez co zrobił dwunastą dziurę w najbliższym budynku.

Głupia Nell. Głupi Levis. Głupia Nell. Głupia, głupia, głupia!

Prychnął pod nosem, jakby zdegustowany własnymi myślami, po czym zatrzymał się, poirytowany; tym razem czym innym

— Długo masz zamiar jeszcze za mną leźć? — spytał, odwracając się w stronę ciemnego zaułka po prawej. — Beznadziejny z ciebie ogon.

— Wybacz, że nie nie umiem chodzić tak cicho jak ty — odpowiedziała kąśliwie, podchodząc do niego. Traciła go ramieniem, uśmiechając się lekko. — W porządku?

Nie.

— Jasne.

Ponownie ruszyli słabo oświetloną uliczką. Killua dopiero teraz zauważył, że nie ma wokół żywej duszy i przez chwilę miał ochotę wejść do najbliższego mieszkania i sprawdzić, czy nie zastanie tam zwłok. Potrząsnął głową. Przecież nie byli w Mistey.

— Wiesz, nie wspomniałam o tym wcześniej, ale po zmroku nie jest tu bezpiecznie — Rena rozglądała się nerwowo na boki, starając się nie wyglądać na przestraszoną. — Dlatego ludzie starają się nie wychodzić.

— Nie boję się złodziei.

— Nie chodzi o złodziei.

— Bandytów też nie.

— Oni wszyscy też siedzą w domach — mruknęła nerwowo. — Chodzi o Dozorców.

— Dozorców — powtórzył za nią, starając się zachować powagę. Kiwnęła głową.

— Nikt nie wie, czym dokładnie są, ale po zmroku atakują ludzi i kończy się to na dwa sposoby. Ofiary albo umierają, albo zapadają w śpiączkę. Dużo ludzi ostatnio znika i to też przypisuje się Dozorcom...

— Skoro tak bardzo się ich boisz, dlaczego za mną wyszłaś?

Przewróciła oczami.

— Wystarczy ci, jak powiem, że nie chciałam mieć cię na sumieniu?

Parsknął śmiechem i wsunął ręce do kieszeni fioletowej bluzy.

— Oboje wiemy, że to nie jedyny powód.

— Powiem ci, jak zawrócimy.

Killua wywrócił oczami i obrócił się na pięcie, po czym ruszył w drogę powrotną.

— A więc?

Rena milczała przez dłuższą chwilę. Gdy się w końcu odezwała, brzmiała bardzo nieswojo.

— Odpuść sobie Nell.

Jej słowa tak go zaskoczyły, że aż przystanął. Uniósł brwi, jakby nie dowierzając w to, co usłyszał, po czym parsknął śmiechem.

— Niby w jakiej kwestii?

— Dobrze wiesz w jakiej.

Mierzyli się przez chwilę spojrzeniami.

— Rena, nie jestem w niej zakochany. Ale Gon ją lubi. I to trochę bardziej niż powinien.

— Dlatego właśnie powinieneś odpuścić. Oboje powinniście.

Jej wzrok był nieugięty, a on nie rozumiał, dlaczego tak bardzo się upierała przy swoim. Lampy po kolei zaczęły gasnąć.

Rena chwyciła Killuę za nadgarstek i pociągnęła za sobą w stronę domu.

Gdy stanęli przed furtką, zrobiło się kompletnie ciemno.

— Nie zależy mi na niej, ale dlaczego tak bardzo obstawiasz przy swoim? Niedługo przecież stąd wyjedziemy.

— Ona tu zostanie — przerwała mu dziewczyna. Zauważył że jej oczy świecą w ciemnościach i nie było to normalne. — Nie pojedzie z wami dalej, zrozum. Już ją ma.

— Kto? 

— Levis. Teraz to tylko kwestia czasu, jak się do niego przeprowadzi.

Killua spróbował sobie to wyobrazić. Nell biorącą walizkę i oznajmiającą, że będzie mieszkać z bratem swojego martwego chłopaka. Bo ten ma dużą bibliotekę.

Zaśmiał się do własnych myśli, kręcąc głową z niedowierzaniem.

— Nell nas nie zostawi. Jesteśmy jej drużyną. Po za tym, nikt nie chce stąd wyjechać tak bardzo jak ona.

Rena wyminęła go i ruszyła w stronę drzwi.

— Jeżeli mi nie wierzysz, to trudno — skwitowała, kładąc dłoń na klamce. —  Ale wiesz, nie ona jedna chciała stąd uciec.

Chciał jeszcze o coś zapytać, jednak Rena otworzyła drzwi i weszła do środka, a jemu nie pozostało nic innego jak wejść za nią.

— Idioto! — usłyszał już od progu. Nell podbiegła do niego i dała mu przez ramię, na co on syknął i odskoczył.

— Łaa, kobieta-goryl! — zakpił, posyłając jej wrogie spojrzenie. — Co ci znowu nie pasuje?

— Ponoć po ulicach pałętają się jacyś Dozorcy! A ty wyszedłeś sobie od tak...!

— Martwiłaś się? — spytał, uśmiechając się zawadiacko. Mógłby przysiąc, że jej twarz przybrała kolor jej włosów.

— Spacer odebrał ci resztki rozumu? — spytała po chwili. — Oczywiście, że nie. Ale Gon chciał cię iść szukać, a nie zna okolicy. Mógłbyś go narazić na niebezpieczeństwo.

Nie była ze sobą szczera i nawet on to widział. Nawet nie chciała spojrzeć mu w oczy, dlatego chwycił jej podbródek i skierował jej twarz ku sobie.

Słyszał, jak wstrzymała oddech.

— C-Co ty robisz? — spytała słabo.

— Jak mnie tak nie lubisz, to może odejdziesz? — szepnął, patrząc jej uważnie w oczy.

Zapanowała cisza.

Na te słowa Nell lekko zbladła i przez chwilę stała bez ruchu, jakby próbując ocenić, na ile żartuje. Następnie prychnęła i odtrąciła jego dłoń.

— Tak szybko się mnie nie pozbedziesz, Zoldyck — syknęła, po czym odwróciła się i pobiegła do kuchni, mrucząc pod nosem przekleństwa.

A on odetchnął z ulgą.

❇❇❇

Wg, tak się zastanawiam, ktoś tu lubi Renę czy wszyscy są za spaleniem? Tak tylko pytam XD 
Chociaż po tym rozdziale chyba nie ma takiej potrzeby 😂 W każdym razie, nie mam zamiaru jej zabijać, a przynajmniej na razie XD

Eh, muszę skończyć z tymi melodramatami pomiędzy Killuą a Nell, bo biedny Gon czuje się pominięty.

Mam nadzieję, że się podobało 😘 Wiem, że na razie jest nudnawo, ale nie ma akcji bez wstępu do akcji, a przynajmniej nie w HxH 😂

To tyle
Do następnego!

#alexmeiko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz