Irytował go sznur, którym miał związane ręce, jednak nie mógł nic z nim zrobić nie zdradzając się przy tym, więc ta opcja odpadała. Chcieli się przecież czegoś dowiedzieć, a przykrywka ,,nieszkodliwych dzieci" była wręcz idealna do tego zadania.
- Jest pani strasznie nieuprzejma, zawiązując nam oczy - odezwała się w końcu Nell, gdy po raz kolejny została pchnięta w przód.
- Nie odzywaj się niepytana, smarkulo.
- Nie mam w zwyczaju wykonywać czyichś poleceń - prychnęła dziewczyna, a Killua uśmiechnął się pod nosem. Może nie była taka zła, jak przypuszczał? Mimo że coś mu w niej szczególnie nie pasowało...
Nagle zatrzymali się, a kobieta zdjęła im przepaski z oczu, dzięki czemu mogli zobaczyć sporych rozmiarów, obskurne pomieszczenie. Żółty tynk miejscami odpadał z brudnych ścian. Na kryształowym żyrandolu osiadł się kurz, nie wspominając, że wielu kryształów brakowało, przez co ozdoba sprawiała wrażenie ,,nadgryzionego jabłka". Na szerokich i długich półkach za barem świeciły pustki, niektóre były nawet połamane. Nie trzeba było szczególnie się wysilać by domyślić się, że kiedyś pomieszczenie należało do bogatych ludzi.
- Co tu się stało? - spytał Gon, ze skupieniem rozglądając się po pomieszczeniu, po chwili jednak przeniósł wzrok na brązowowłosą kobietę. - To pani dom?
Szatynka zmierzyła Gona podejrzliwym spojrzeniem, jednak widząc jego zatroskane spojrzenie zaśmiała się i rozwiązała sznur na jego nadgarstkach, zaraz po tym zrobiła to z pozostałą dwójką.
Nell uśmiechnęła się z rozbawieniem, a Killua skrzywił się nieznacznie, pocierając nadgarstki chcąc pozbyć się nieprzyjemnego uczucia jakie pozostało po szorstkiej linie.
- Wybaczcie za te środki ostrożności, ale na moim miejscu zrobilibyście to samo - wyjaśniła kobieta, siadając na stołku barowym. Po chwili oparła plecy i łokcie na ladzie, przypatrując się uważnie trójce dzieciaków przed sobą.
Natomiast nasza urocza trójeczka jakby nic sobie z tego nie robiła. Nell położyła się na podłodze, mrucząc pod nosem uwagi na temat czerwonego dywanu, który miejscami miał ogromne, wypalone dziury. Killua nie widząc większego sensu w całej sytuacji usiadł obok dziewczyny po turecku i podparł się rękami, wlepiając wzrok w sufit, rozumiejąc co dziewczyna chciała osiągnąć.
Gdy Gon uświadomił sobie, że został ,,sam na placu boju" lekko się zaniepokoił. Nie rozumiał, dlaczego ani Killua ani Nell nie wyrażali chęci rozmowy z kobietą, skoro chcieli się czegoś dowiedzieć. Postanowił jednak nie wnikać i sam zająć się sprawą, stwierdzając, że dwójka przyjaciół musiała mieć powód żeby zachowywać się tak a nie inaczej.
- Kim pani jest?
Kobieta uśmiechnęła się smutno i popatrzyła na chłopca jakby z lekkim zawodem, nie rozumiał jednak dlaczego.
- Mówią na mnie Mirai - odpowiedziała lekkim tonem. - Jestem przywódczynią tutejszego ruchu oporu, A wy to?
- To Killua i Nell - wskazał na przyjaciół z uśmiechem. - A ja jestem, Gon!
- Gon Freecss? - dopytała szatynka, a chłopiec skinął głową zdziwiony.
- Skąd pani wiedziała?
- Twój ojciec powiedział, że tu przyjedziesz - zaśmiała się ponownie.
- Czyli tu był - mruknęła sennie szkarłatnowłosa.
Miała dość tego dnia i najchętniej położyłaby się już spać, a na następny dzień ruszyła w dalszą drogę. Słowa kobiety dawały do zrozumienia, że Ging nie został w mieście, nie mieli więc czego tu szukać. Jednak chłopców zainteresowała zarówno kobieta jak i miasto, więc nie widziała szans by ruszyli się stąd w najbliższym czasie.
- Po co ruch oporu w mieście pełnym trupów? - spytał w końcu Killua. Cała ta sytuacja była podejrzana, dlatego jego ciało było w gotowości do ataku. Widział po Nell, że też nie była wyluzowana, mimo świetnych pozorów. Postanowił więc zaufać przeczuciu i bacznie obserwować sytuację.
- Widzicie wroga nie tam gdzie trzeba, małolaty. Nie musicie być tak spięci w mojej obecności.
- Na naszym miejscu zrobiła by pani to samo - przedrzeźniła ją Nell, nie okazując jednak ani cienia rozbawienia. - Mogłaby nam pani wytłumaczyć, co się tu dzieje? Jeszcze pół roku temu byłam w tym mieście i tętniło ono życiem, a ludzi było tak dużo, że nie było mowy o przejeździe samochodem przez ulice...
- MIRAAAAAAAAAAAAAIIII!!!! - usłyszeli nagle, a po chwili drzwi z hukiem otworzyły się, uderzając z impetem o ścianę. Do pomieszczenia wpadł czerwonowłosy chłopak z szerokim uśmiechem na ustach. - MIRAI, PONOĆ MAMY NOWYCH!!! PRAWDA TO?
- Nie drzyj się tak, Nero - warknęła kobieta. Po jej luźnym zachowaniu z przed chwili nie zostało ani śladu. To nie nowi, tylko przejezdni, debilu. Jeżeli już podsłuchujesz, rób to dobrze!
Widząc zasmuconą minę chłopaka, szatynka mimowolnie uśmiechnęła się z satysfakcją, a Killua uważnie ją obserwując postanowił zapamiętać ten fakt.
Nero natomiast jakby nic sobie nie robiąc ze słów Mirai, podszedł do Gona i wyszczerzył się radośnie. Chwycił jego dłoń i potrząsnął nią energicznie w geście przywitania.
- Cześć! Jestem Nero, miło was poznać! Witamy w zespole!
Po chwili uścisnął również dłoń Killui, a Nell wyściskał jakby byli dobrymi przyjaciółmi, przez co dziewczyna doznała potężnego szoku, przez co młody zabójca.
- Mimo wszystko dalej nie wiemy co tu robimy.
- Ach, wytłumaczę wam - zaśmiał się Nero. - Wpakowaliście się w wielkie gówno, więc jesteście tu, żeby nam pomóc.
- Pomóc w czym? - spytał zdezorientowany Gon,
- Dołączycie do Ruchu Oporu - powiedziała poważnie Mirai. - I pomożecie nam odbić miasto.
XDDXBK:<:PR<HQYFDNQWFSVI
Wybaczcie, będą co tydzień krótkie notki. Ale co tydzień! na pewno, inaczej nie dam rady :*
Wow, jest kontynuacja ^-^
OdpowiedzUsuńŚwietna :3
Robisz takie przerwy jak twórca HxH xD
OdpowiedzUsuńI bardzo przyjemny rozdział tylko wrzuć szybciej następny xd
Co tydzień krótkie notki, mhm XD
OdpowiedzUsuń